czwartek, 30 października 2014

Halloween is my Christmas

Witajcie!



Z okazji Halloween postanowiłam napisać taki specjalny post, który wprowadzi Was nieco w atmosferę tego święta. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie dla każdego Halloween jest 'fajne', a szczególnie dla chrześcijan. Osobiście uważam, że jest to dobra zabawa dla tych osób, które lubią się bać, które kochają horrory i różne stwory bez względu na to jaką religię wyznają. Ogólnie uważam, że Polakom brakuję spontaniczności i dlatego to święto nie jest aż tak bardzo u nas popularne chociaż muszę przyznać, że z własnych obserwacji wywnioskowałam, że coraz więcej osób postanawia je jednak obchodzić. 31 październik to dla niektórych świetna okazja na wyjście ze znajomymi, czy nawet zorganizowanie dzieciakom imprezy. W necie jest bardzo wiele pomysłów na różnego typu potrawy, ubiory, zabawy, które mają na celu celebrowanie tego (nie)święta. W dzisiejszym poście napisze nieco o samym Halloween, czym ono jest skąd się wywodzi i różnego tego typu ciekawostki, a także napiszę jak ja postanawiam spędzać to święto. Może Was zainspiruje? 

Zacznijmy może od muzyki:


Co to jest Halloween? 
Halloween to nic innego jak zwyczaj związany z maskaradą. Odnosi się do Święta Zmarłych, a obchodzony jest 31 października czyli w dzień przed wszystkimi świętymi. 
Halloween najbardziej lubią mieszkańcy Stanów Zjednoczonych, Kanady, Irlandii oraz Wielkiej Brytanii.Pomimo tego, że to święto nie jest świętem urzędowym cieszy się największa popularnością zaraz po Bożym Narodzeniu. U nas pojawiło się w latach 90. 

Symbole

Głównym symbolem tego święta jest dynia z wyszczerbionymi zębami. Inne popularne motywy to duchy, zombie, wampiry, demony, diabły, wiedźmy, czarownice itp. Ostatnio popularne w Ameryce stało się przebieranie za sławne i cenione postacie takie jak Barack Obama, czy Albert Einstein

Czemu chrześcijanie nie obchodzą Halloween?

W związku z pogańską genezą tego święta Halloween spotyka się z krytyką ze strony Kościoła. Noc z 31 października na 1 listopada jest także ważnym świętem w Kościele Szatana. Z tegoż powodu Kościół rzymskokatolicki potępia Halloween i utożsamia je z kultem Szatana.

Halloween oczami Czarnego Kruka
Rok temu Halloween miałam bardzo udane. Chodziłam z koleżanką i grupom młodszych dzieciaków po domach. Po pierwsze dlatego, że chciałam zobaczyć jak to jest, a po drugie chciałam zapoznać się z tym jakie zdanie na temat tego święta mają inni ludzi. I było bardzo różnie. Większość osób była zdziwiona naszym widokiem. Niektórzy nas popierali inni nie. Jednak to nas nie zniechęciło i robiliśmy to co na początku zamierzaliśmy. Przyznam sie, ze nazbieraliśmy niezły wór słodkości z czego jestem najbardziej dumna :)
W tym roku już niestety nie powtarzam zeszłorocznej zabawy, ale na pewno nie odpuściłabym sobie Halloween. Cieszę się z tego święta bardziej niż z Bożego Narodzenia. 
Jutro spędzę ten dzień z moim młodszym bratem. Razem się przebierzemy i w domowym zaciszu trochę postraszymy. 
Jest mnóstwo bardzo ciekawych potraw i zabawa na internecie, a także pomysłów jak zorganizować sobie Halloween. Skorzystałam z tej możliwości i znalazłam bardzo wiele ciekawych opcji, więc zachęcam Was do odwiedzenia TEJ STRONKI, na której znajdziecie różne, ciekawe rozwiązania. Od siebie polecam jedynie obejrzenie kilku horrorów w ten wieczór. Nawet kino zadbało o nasz poziom strachu, bo na przykład w moim mieście urządzono noc horrorów. Dla dzieciaków polecam filmy Tima Burtona takie jak:
1. Miasteczko Halloween (obowiązkowo)
2. Gnijąca Panna Młoda
3. Koralina i Tajemnicze Drzwi
4. Frankenweenie

Macie jeszcze jeden dzień na urządzenie Halloween i mam nadzieję, ze nieco Wam pomogłam.
Dajcie znać czy obchodzicie w ogóle to święto no i w jaki sposób to robicie. :) 
A tymczasem życzę Wam: 

niedziela, 26 października 2014

Dallas Buyers Club (Witaj w Klubie)

TYTUŁ: Witaj w Klubie 
(Dallas Buyers Club)
CZAS TRWANIA: 1 godz. 57 min
GATUNEK: biograficzna, dramat
PRODUKCJA: USA
PREMIERA: 7 września 2013 roku (świat) 
14 marca 2014 roku (Polska)
REŻYSERIA: Jean-Marc Vallée
OCENA SPOŁECZEŃSTWA: bardzo dobry 

"MAM JEDNO ŻYCIE...
CHCIAŁBYM ŻEBY COŚ ZNACZYŁO"
- Ron

   Dallas Buyers Club jest filmem, który został nominowany do Oskara aż w sześciu kategoriach. W trzech wygrał. Film dostał najważniejszą statuetkę filmową w kategorii Najlepszy Aktor Pierwszoplanowy oraz za Najlepszy Aktor Drugoplanowy. W pierwszej kategorii nagrodzony został Matthew McConaughey, a w drugiej Jared Leto. Te dwie wygrane powinny być dobrą zachętą dla potencjalnego maniaka filmowego i były również dla mnie. Kryje się tutaj też jeden, ważniejszy powód, który spowodował, że tak mocno zainteresowałam się tą produkcją, ale o tym potem. Najpierw proponuje zapoznać się z fabułą filmu, która jest dosyć odważna, bo dotyka tematu, który budzi wiele sprzeczności i kontrowersji. 
 CHORY NA AIDS MĘŻCZYZNA PRZEMYCA LEKI DLA INNYCH ZARAŻONYCH
   Mamy rok 1985. Miejscowość Dallas. Ron Woodroof (Matthew McConaughey) z zawodu elektryk. Pijak, lubiący otaczać się paniami lekkich obyczajów, homofob lubujący się w alkoholu, narkotykach i rodeo. Żyję chwila. W wyniku wypadku, który ma miejsce w pracy zostaje umieszcozny w szpitalu, gdzie robią mu rutynowe badania. Wykazuja one, że jest nosicielem HIV i że zostały mu 30 dni życia. Ron, który do tej pory nie miał szacunku do życia postanawia walczyć z nieuleczalna choroba i udwodnić, że będzie żyć o wiele więcej niż oszacowali lekarze. W tym celu zakłada coś w rodzaju agencji, gdzie sprzedaje nielegalne i niedostępne w USA leki, które mają na celu przedłużyć życie osobom chorym na HIV. Po powrocie zyskuje wspólnika - transeksualistę Rayona (Jared Leto). Razem zakładają klub, w którym chorzy na AIDS mogę kupić przedłużające im życie leki. Przyciąga to uwagę rządowej Agencji Żywnosci i Leków. 



Dramat jest zainspirowany prawdziwymi wydarzeniami i zdobył aż trzy Oskary. 
   Zacznjmy od gry aktorów, która w przypadku tego filmu odegrała olbrzymią rolę, no bo chyba Oskara nie dostaje się za nic, mam racje? Oskary, oskarami ... Duży wpływ na ich zdobycie z pewnością miała przemiana głównych bohaterów, którzy musieli dużo schudnąć. Media podają, że Mattew schudnął 25 kilogramów, a Jared ok. 15 kg. 
   Musze przyznać, że Matthew McConaughey nigdy nie należał do kręgu moich ulubionych aktorów, ponieważ miałam go za takiego aktora, który potrafi gdzieś tam grać w komediach, ale niestety do dramatu się nie nadaję. Jak bardzo się myliłam! Po roli Rona zyskał moje uznanie i zmieniłam zdanie na jego tema.  Musiał zmienić się nie tylko pod względem fizycznym, ale także psychicznym. Postać Rona wbrew pozorom nie jest łatwą do odegrania postacią. Jest to typ człowieka, który za nic ma życie. Nie martwi się o swoje zdrowie, nie potrzebuje dóbr materialnych, ponieważ wystarcza mu tani alkohol, narkotyki i kobiety. Już w pierwszej scenie widzimy Rona uprawiającego seks z dwoma kobietami. Również gdy dowiaduje się o tym, że ma AIDS w pierwszy wieczór idzie na balety z kolega i z dwoma koleżankami. 
   Rona bardzo polubiłam, bo miał taką swoja osobliwą bezkompromisowość jaką posiadają nastolatkowie. Podziwiam Matthew, że grając takiego człowieka nie zrobił  z siebie błazna, bo granica między tymi dwoma zachowaniami bywa bardzo cienka. 
   Ważna rolę w całej produkcji odgrywa przemiana głównego bohatera. Z najgorszego homofoba staję się przyjacielem swojego wspólnika Rayona. Niechęć, a także zmiana w tych relacja dobrze widoczna jest w ich pierwszym spotkaniu, a także wtedy kiedy Ron broni Rayon przed obelgami rzucanymi w nią przez jego kolegę.

   Co do Jareda Leto... Mogłabym się o nim rozpisywać bardzo długo, ponieważ obejrzałam większość produkcji w których zagrał , a także jestem w większym lub mniejszym stopniu fanką jego dokonań muzycznych, bo jak może wiecie jest on liderem grupy 30 seconds to Mars. Śledziłam kiedyś dość dobrze jego karierę i aktorsko zawiesił się po filmie pt."Mr. Nobody". Produkcja nie odniosła takiego sukcesu jaki pragnął i odpuścił sobie na kilka lat aktorstwo. Jak widać powrócił w wielkim szyku. Wiecie, oglądałam galę Oskarów, a także śledziłam wszystko co przed nią się działo. Wielu aktorów nie było zadowolonych z tego, że to właśnie Jared zdobył Oskara, ponieważ można powiedzieć, że zawodowo aktorstwem się nie zajmuję. Postawił już dawno na muzykę. Jednak ma więcej talentu niż nie jeden profesjonalny aktor, co udowadnia za każdym razem kiedy już zdecyduje się zagrać w jakimś filmie. W kręg filmowym jest on głównie znany jako aktor, który rzadko gra w filmach, ale jak już ma w jakiś zagrać to potrafi poświęcić się do roli stuprocentowo czego dowodem może być przytycie kilkudziesięciu kilogramów do filmu "Rozdział 27" lub schudnięcie do produkcji "Witaj w Klubie". Powiedzcie mi, ilu znanych i uznawanych aktorów potrafiłby się wcielić w transseksualnego mężczyznę? Myślę, że niewielu przyjęłoby te wyzwanie. Jared zrobił to genialnie, chociaż sami transseksualiści zarzucają mu, że odegrał rolę nieprawidłowo, jednak nie będę się tu w tą kwestię zagłębiać, ponieważ jest to sprawa między nim, a nimi. Trochę zboczyłam z tematu i pisze o tym o czym pisać nie miałam, ale po prostu uważam, że Jared Leto jest jako aktor niedoceniony. 

  Co do samej Rayon - jest ona niezwykle ciepłą osóbką. Jared Leto zagrał tak, że dałam się oszukać, bo myślałam, że Rayon jest prawdziwa. Była taka żywa, taka prawdziwa.Niestety pod tą przykrywką kryję się młody mężczyzna, który nie akceptuje siebie i tego jak wygląda, ponieważ jego zdaniem byłby idealny dopiero wtedy gdyby był kobietą. Tu także świetnie został przedstawiony profil psychologiczny postaci 
  Ogólnie: Uważam, że duet McConaughey- Leto, czy jak kto woli Ron-Rayon został odegrany fantastycznie i nie wyobrażam sobie innych aktorów na tym miejscu. Panowie świetnie się zgrali i miło było patrzeć jak do każdego z nich trafia Oskar. Jak najbardziej zasłużony ;) 
 Wiecie.. Ten film to nie tylko opowieść o walce z AIDS, ale także o uprzedzeniach, braku akceptacji ze strony innych ludzi i takiej akceptacji, która wypływa z nas do nas samych. Rayon bardzo chciał być kobietą. Chciał być jej ideałem, ale nie mógł, bo Bóg się pomylił i obsadził go w ciele mężczyzny dlatego uciekł w narkotyki. Ron dopóki nie poznał Rayon był okropnym homofobem o czym już gdzieś tam na gorze wspomniałam. Zbudowali wspaniałą przyjaźń. Bronił jej, chciał żeby ludzie okazali jej szacunek i zrozumienie.
  Witaj w Klubie przedstawia historie walki o życie, o każdy dzień. Walka z AIDS to jedynie przedłużanie swoich policzonych dni. 
  Bardzo wiele dostałam od tego filmu. Potrafię bardziej zrozumieć homoseksualistów i obiecałam samej sobie, że będę ich bronić, nawet gdyby nikt nie chciał mnie słuchać. Wtedy będę krzyczeć jeszcze głośniej, bo nie pozwolę na to, aby ktokolwiek obrażał drugiego człowieka za względu na to, ze ktoś chce być sobą. Ludzie tak bardzo nie rozumieją, ze bycie sobą jest podstawa do bycia szczęśliwym i spełnionym człowiekiem... 

CZARNY KRUK POLECA!
OCENA: 9/10

Zwiastun:


  
God, when I meet you, I’m gonna be pretty, if it’s the last thing I do. I’ll be a beautiful angel.
- Rayon - 


piątek, 24 października 2014

Co w kinie piszczy? Czyli przegląd premier (24.10)


Przepraszam Was za te dwa piątki, w których to nie pojawił się post z cyklu "Co w kinie piszczy". Postaram się aby to był ostatni raz, a tymczasem zapraszam Was na przegląd tytułów filmowych, które będziecie mogli w najbliższych dniach obejrzeć w kinie.

TYTUŁ: Furia (Fury)
GATUNEK: wojenny
PRODUKCJA: Chiny, USA, Wielka Brytania
REŻYSERIA: David Ayer
CZAS: 134 min | 2 godz. 14 min
DOZWOLONE OD LAT 15
OBSADA: Brad Pitt, Logan Lerman, Scott Eastwood, Jon Bernthat, Shia LaBeout.

Rok 1945. Niemcy. Druga wojna światowa dobiega końca. Zaprawiony w bojach weteran, sierżant Don "Wardaddy" Collier, dowodzi czołgiem zwanym Furią. Gdy ginie jeden z członków załogi, dołącza do nich naiwny Norman Elisson. Chłopak, który był dotąd pracownikiem biurowym, po pierwszym zetknięciu z okrucieństwem wojny przeżywa szok. Tymczasem Furia - wraz z trzema innymi czołgami - ma powstrzymać zmasowane siły wroga. 

Zwróciłam uwagę na ten film ze względu na aktorów (Brad Pitt, Logan Lerman) oraz fabułę, która przedstawia obraz drugiej wojny światowej, którą ostatnio dość mocno jestem zainteresowała. 


***

 
TYTUŁ: Diabelska plansza Ouija (Ouija)
GATUNEK: horror
PRODUKCJA: USA
REŻYSERIA: Stiles White
CZAS: 97 min | 1 godz 29 min 
DOZWOLONE OD LAT 15
OBSADA:  Olivia Cooke, Ana Coto, Daren Kagsoff i inni.

Pewnego wieczoru jedna ze studentek zamiast iść na spotkanie z przyjaciółmi zostaje w domu. Słyszy niepokojące odgłosy dochodzące z jej pokoju i znajduje w nim plansze do wywoływania duchów - Ouija. Po powrocie ze spotkania pozostali lokatorowie odnajdują zwłoki swojej koleżanki. Znajdują zabytkową planszę i postanawiają za jej pośrednictwem skontaktować się z zamordowaną koleżanką. Nieświadomi niczego nastolatkowie budzą straszliwe moce. 

Moją uwagę na tą produkcje zwróciła właśnie ta tablica do wywoływania duchów o której już wcześniej słyszałam, a która bardzo mnie zaintrygowała. Dodatkowo uwielbiam horrory i zawsze z dużą nadzieją patrzę na tego typu filmy. 


***

TYTUŁ: Zbliżenia
GATUNEK: dramat
PRODUKCJA: Polska
REŻYSERIA: Magdalena Piekorz 
CZAS: 76 min 
DOZWOLONE OD LAT 15
OBSADA:  Joanna Orleańska, Ewa Wiśniewska, Łukasz Simlat, Henryk Talar.

37- letnia artystka Marta pracuje nad wymyślonym przez siebie cyklem rzeźb, które mogą otworzyć jej drzwi do zatraconej kariery. Z pozoru jest szczęśliwa, ma kochającego męża, ale jej nadopiekuńcza matka nie pozwala jej żyć tak jak  jej córka pragnie. Mężczyzna musi rywalizować z teściową o uczucia i względy żony. Pomimo tego, że każde spotkanie matki i córki kończy się awanturą to Marta wciąż do niej wraca. Ta toksyczna relacja prowadzi w końcu do finalnej tragedii.

Powiem Wam szczerze, że bardzo podoba mi się fabuła, pomysł na film oraz dobór aktorów. Mam nadzieję, że film mnie nie zawiedzie z racji tego, że ostatnio powstają coraz lepsze polskie produkcję i miejmy nadzieję, ze ta będzie równie dobra. 


Chętnie poznam Wasze zdanie na temat trzech najciekawszych moim zdaniem produkcji, na które jak najbardziej zachęcam wybrać się do kina. 
Jeżeli któryś z nich uda Wam się obejrzeć to bardzo Was proszę, dajcie znać jakie wywarł na Was wrażenie.

Dziękuję za uwagę.
Pozdrawiam.
-Czarny Kruk- 


wtorek, 21 października 2014

Michelle Knight, Michelle Burford "Znajdź mnie".

AUTOR: Michelle Knight, Michelle Burford
TYTUŁ:
 Znajdź mnie. Opowieść o niezłomności i nadziei, które pozwoliły przetrwać piekło. 
( Finding Me: A Decade of Darkness, a Life Reclaimed: A Memoir of the Cleveland)
WYDAWNICTWO: Znak
GATUNEK: literatura faktu
DATA PREMIERY: 22 września 2014 rok 
ILOŚĆ STRON: 304
CENA: 34,90 zł

 Moi Drodzy Czytelnicy zanim zabiorę się za pisanie recenzji chciałabym abyście na chwile się zastanowili ile razy słyszeliście o osobach zaginionych? O ludziach, którzy z dnia na dzień znikają nie wiadomo z jakiego powodu? Słyszymy o tym w telewizji, czytamy o tym w gazetach, a także widzimy zdjęcia przyczepione do słupów z prośbą o skontaktowania się z najbliższa rodziną, gdy tylko kogoś takiego zobaczymy w naszym otoczeniu. Zazwyczaj jedynie chwile zastanawiamy się co z tą osobą się dzieje i jak cierpią jej bliscy, żeby już za moment oddać się naszym codziennym czynnością. Zbyt szybko zapominamy. Zdajemy się być głusi na wołanie takich osób. Ale one są. Nawet w tej chwili gdy to piszę ktoś może marzyć o wolności, o tym co będzie robił gdy wyjdzie z więzienia, które stworzył jej drugi człowiek. 
Dlatego tak ważna jest książka, która chciałabym Wam dzisiaj przedstawić. "Znajdź mnie" jest historią prawdziwą, która przydarzyła się Michelle Knight. Aż 10 lat była więziona w domu psychopaty.  To co przytrafiło się jej tak naprawdę mogło przydarzyć się każdemu. Nie zachowała się nierozważnie, nie zaufała obcej osobie, nie prowokowała. Po prostu pewnego dnie spotkała ojca swojej koleżanki, który zaproponował jej, że ją podwiezie. Musiało minąć aż 10 lat aby świat poznał losy jej oraz dwóch innych młodych kobiet więzionych przez niepozornego kierowce autobusu Ariela Castro. Michelle doświadczyła najgorszych okropności, jakie mogą przydarzyć się człowiekowi. Jednak pomimo bólu nigdy nie pozwoliła się złamać. Za każdym razem wybierała życie. 
Podkreśla, że jej książka jest nie tylko świadectwem tego, co przeżyła, ale też apelem, byśmy reagowali, gdy obok dzieje się coś niepokojącego. 
Przyznam się Wam, że nie wiem co ja robiłam w 2013 roku, ale o historii Michelle nigdy nie usłyszałam. Sama nie wiem dlaczego tak się stało, pomimo tego, że starałam się na bieżąco zawsze śledzić to co dzieje się w świecie.

Koszmar Michaelle rozpoczął się 21 sierpnia 2002 roku, a zakończył 6 maja 2013 roku. Ta data dla niej jak i dla dwóch innych kobiet będzie do końca życia wspominana. Trudno nam sobie wyobrazić jaką radością dla niej było w końcu poczuć wolność. Mieć świadomość tego, że od teraz może sama o sobie decydować. Że od tej chwili nie będzie już poniżana, bita, gwałcona. Wyzbędzie się strachu, który towarzyszył jej przez te 10 lat. 
Tego typu literatura ma w sobie coś takiego, że czytelnik nie może się od niej oderwać. Czytałam tą książkę ze świadomością, że wszystkie wydarzenia działy się naprawdę i uwierzcie mi wielokrotnie biłam się ze swoimi myślami, no bo jak człowiek może robić coś takiego drugiemu człowiekowi? Widocznie jak do tej pory zbyt bardzo wierzyłam w ludzi. Rozumiem, że Ariel Castro był człowiekiem chorym, niezrównoważonym psychicznie. Zranionym w dzieciństwie i samotnym. Ale nic nie usprawiedliwi mu tego jakich czynów się dopuścił. W książce bardzo szczegółowo i z niezwykłą otwartością opisano najróżniejsze, brutalne działania jakich nie powstrzymał się użyć Castro wobec trzech kobiet. Podziwiam autorkę, ponieważ gdyby mnie się coś takiego się przydarzyło z pewnością nie umiałabym tego tak dobrze zobrazować. Od samego dzieciństwa życie nie oszczędzało Michelle. Już jako dziecko musiała sama sobie radzić, uciec z domu, w którym traktowano ją podobnie jak traktował ją Castro. Zrodziło się w mojej głowie pytanie. Jak dużo człowiek może wytrzymać? Mówią, że Bóg daje człowiekowi tyle cierpienia ile jest w stanie znieść. W przypadku Michelle te słowa wydają mi się być prawdziwe. Jest kobietą o bardzo mocnej psychice, która walczyła do samego końca. Jako małe dziecko, nastolatka i już dorosła kobieta. Kobieta skrzywdzona, poniżana. Matka, której zabrano dziecko. Nie rozumiem tylko, dlaczego tak dużo tragedii spotkało jedno istnienie?
Niestety mam zastrzeżenie co do niektórych wydarzeń przedstawionych w książce. Niektóre z nich wydawały mi się być naprawdę mało realne i czułam się okłamywana przez autorkę. Przypuszczam, że Michelle nie chciała tak do końca otwierać się przed ludźmi i niektóre wydarzenia po prostu są fikcyjne, albo nie do końca zgodne z prawdą. Oczywiście jako czytelnik, który bardzo zżył się z tą tragiczną historia jestem bardzo wyrozumiała i wybaczam autorce te kilka wydarzeń, które zabrzmiały zbyt nierealnie. To jedyna wada tej książki, która tak do końca nie może być zaliczana do wad zważając na przedstawioną w książce historię.
Wspaniałym dodatkiem do publikacji są fotografie, które przedstawiają nie tylko to jak wyglądało mieszkanie Castro z zewnątrz, ale również obrazuje to w jakich warunkach przez te lata musiała mieszkać Michelle. W książce spotkacie się z opisami jak np. korzystała z toalety, co nie było proste zważywszy na łańcuchy, które miała na kostkach. Były to nieludzkie warunki, w których niejeden człowiek z pewnością by przegrał. Dodatkowo autorka zdecydowała się na umieszczenie prywatnych notatek z notatnika, które pisała podczas pobytu u Castro. Są to bardzo mocne słowa, które najlepiej oddają to jak wtedy czuła się Michelle.
Wyobraźcie sobie, że straciliście 10 lat swojego życia.
 W czasie, kiedy ona siedziała zamknięta w obrzydliwej posiadłości Castro świat posuwał się do przodu. Wychodząc na wolność wszystko ją zaskakiwało. Tak bardzo zmienił się świat, wszystko było dla niej obce. Pisze o tym, ponieważ nie godzę się na to, żeby ktokolwiek komukolwiek odbierał życie. Ariel Castro założył Michelle Knighy kajdanki na ręce i nogi i kazał jej w milczeniu umierać. Dni zlewały się w noce, noce w dni, a ratunek nie przychodził. Musicie pamiętać o tym, że nie każda tego typu historia kończy się happy endem. Wielu ludzi umiera w takiej niewoli i nie ma nikogo, kto urządził by im chociażby godnego  pogrzeb. Dlatego proszę Was tak samo jak prosi Michelle Knight na okładce swojej książki. Zwracajcie uwagę na to co dzieje się w Waszym otoczeniu. Nie bądźcie głusi na wołanie innych.
Zdecydowanie polecam!

CZARNY KRUK OCENIA: 
9/10

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuje Wydawnictwu Znak
Fakt ten nie miał wpływu na moją ocenę.

poniedziałek, 13 października 2014

Przedpremierowo: Martyna Karczmit, Karolina Karczmit "Przypadki NIE istnieją. Wspomnienia z celi"

AUTORKI: Martyna Karczmit, Karolina Karczmit
TYTUŁ: Przypadki NIE istnieją. Wspomnienia z celi
WYDAWNICTWO: Novae Res
GATUNEK: Wspomnienia
DATA PREMIERY: 3 listopad 2014
ILOŚĆ STORN: 88
CENA: ok. 23 zł

   Za każdym razem gdy czytam biografie czy też wspomnienia to mam uczucie, że wchodzę z butami do czyjegoś życia. Czasami bez zaproszenia. I tak jest często jeżeli chodzi o tego typu literaturę. Jest to dość nieprzyjemne uczucie, ponieważ czuję się tak jakbym była świadkiem danego wydarzenia, czasami zbyt intymnego aby do niego wkraczać.  Bardzo podobnie było w przypadku książki, którą dzisiaj mam przyjemność Wam przedstawić. Nosi ona tytuł "Przypadki nie istnieją" i zawarte w niej są wspomnienia z celi więziennej niejakiego Krzysztofa S. 
   Krzysztof S. znany jest głównie jako morderca, który w przeszłości popełnił makabryczną zbrodnię, za którą teraz musi płacić. Zamordował młodego mężczyznę. Pozbawiono go wolności na 25 lat. Tyle faktów na temat Krzysztofa S. zdradza nam okładka książki.
   Książka jest przede wszystkim obszernymi i bardzo szczerymi wyjaśnieniami pisanymi przez samego więźnia. Autobiograficzne wyznania szokują bezpośredniościom, a niekiedy i brutalnościom, ponieważ przedstawiają nie tylko wycinki z życiorysu ich autora, ale także jego poglądy, zainteresowania, uczucia. Historie, które opowiada są czasami zabawne, czasami wręcz budzą grozę. Autor ma za sobą doświadczenia z narkotykami, kradzieżami, z pobytem w poprawczaku,
praktykami religijnymi, lekturą Pisma Świętego jak i Biblii Szatana. Zaznaczam, że publikacja nie da Wam jednoznacznej odpowiedzi na pytanie dlaczego Krzysztof S. zabił człowieka, którego nawet nie znał. Za to da czytelnikowi szanse na wyrobienie własnej opinii na temat tej historii. Jednak przede wszystkim "Przypadki NIE istnieją" ma na celu przekazać prawdę Krzysztofa S.
   Już na początku warto zaznaczyć, że nie jest to łatwa pozycja, a przede wszystkim nie jest ona dla wszystkich. Bardzo ciężko zrozumieć ludzi, którzy dopuścili się zbrodni. Bardzo często nie potrafimy wybaczyć, nawet wtedy, gdy dana tragedia nie dotyczy bezpośrednio nas. Jednak jesteśmy tylko ludźmi, każdy z nas popełnia błędy. Nie próbuję tutaj tłumaczyć Krzysztofa S. ponieważ takie tłumaczenie nie istnieje. Zabił i świat mu tego nie zapomni, ale pamiętajcie, że każdy człowiek kryje w sobie coś pięknego i warto to odkryć.
   Narratora tej mało stronicowej książki trudno polubić. Sama czułam do niego pewnego rodzaju niechęć po tym jak wyznał, że jest homofobem. Tak! Powiedział, a raczej napisał to wprost. Szanuję opinię każdego człowieka, nawet gdy się z nią w zupełności nie zgadzam. Ta książka jest bezpośrednia i musicie o tym pamiętać. Za każdym razem, gdy Krzysztof S. rzucał takimi lub podobnymi wyznaniami próbowałam go zrozumieć. Dlaczego tak myśli? Próbowałam być nim chociaż przez chwilę, myśleć jak on i niekiedy mi się to udawało. Ta książka była dla mnie pewnego rodzaju zabawą. Musiałam się przez te kilka stron wcielić w rolę Krzysztofa S. Musiałam wyobrazić sobie, że to ja zamordowałam człowieka. Było to dla mnie bardzo trudne doświadczenie.
   Osoba mówiąca jest bardzo wierząca i jest to odczuwalne w tekście, ponieważ wiele fragmentów odnosiło się do samego Boga. Jednak jest to nieco inny Bóg o wiele bardziej jak dla mnie lepszy. Tu pojawiło się podobieństwo miedzy mną a Krzysztofem S. ponieważ mam podobne zdanie na ten temat. Przyznał się, że po tym co zrobił Bóg stał się dla niego pewnego rodzaju oczyszczeniem. To także dowód na to, że nawet najgorszy zbrodniarz głęboko wierzy w istnienie Boga.
   Czytając tą książkę i poznając Krzysztofa S. miałam nieodparte wrażenie, że ma on bardzo wysokie poczucie własnej wartości. Uważał się za kogoś całkiem innego od potencjalnego zjadacza chleba. Choćby sam fakt, że udzielał wieźniom spowiedzi. Niejednokrotnie zbyt wysoko się cenił, ale w pełni potrafiłam to zrozumieć. Zdecydowanie był inny, odczuwał świat inaczej od innych ludzi, a to cenię w ludziach najbardziej. Jednak nie chce tak do końca oceniać to jakim on jest człowiekiem. Okazałam mu głębokie zrozumienie i w sumie polubiłam go za tą właśnie wspominaną już  bezpośredniość, za to, że miał własne zdanie, którego zawzięcie potrafił bronić.
   Krzysztof S. jest jak najbardziej interesującym człowiekiem, ale niestety momentami pisze nie na temat. Po książce oczekiwałam, że będzie to rozległy opis życia w więzieniu, a tu okazało się, że całość została zdominowana przez opis jego poglądów na różne sprawy. Akurat mnie osobiście to się bardzo podobało, bo uwielbiam poznawać ludzi i to jak oni myślą. Ale niestety martwi mnie to, że wielu czytelników będzie rozczarowanych. Dlatego bardzo bym chciała moi Drodzy Czytelnicy abyście przyszykowali się na książkę, która będzie dla Was dość ciekawym, ale niestety momentami trudnym i niezrozumiałym przeżyciem. 
   Kolejnym plusem jaki udało mi się odnaleźć są krótkie rozdziały, które nie przerażają swoją treścią, a jednocześnie są konkretne i wydaje mi się, że przekazują w pełni to co chciał nam przekazać Krzysztof S. Jeżeli kogoś naprawdę interesują tematy poruszane w książce (a jest ich mnóstwo!) to lekturę tej książki może nawet skończyć w godzinę. Styl jakiego użyto w książce jest jak najbardziej potoczny co moim zdaniem wpłynęło na to, że ja naprawdę uwierzyłam w każde słowo, które zawarte jest w tej publikacji. 
  W takim razie nie pozostało mi nic innego jak polecić Wam z całego serca tą książkę. Na zakończenie napiszę jeszcze, że aby sięgnąć po tą propozycje trzeba wykazać się niezwykła odwagą, bowiem książka do łatwych nie należy i treści w niej poruszane nie są dla wszystkich o czym już na początku wspomniałam. 

CZARNY KRUK OCENIA: 
7+/10

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu Novae Res.
Fakt ten nie miał wpływu na moją recenzję.

sobota, 11 października 2014

This is War : "Miasto 44" - coś więcej niż recenzja, coś więcej niż film.

TYTUŁ: Miasto 44
CZAS TRWANIA: 2 godz. 10 min. 

GATUNEK: dramat wojenny

PRODUKCJA: Polska
PREMIERA: 19 września 2014 roku (Polska)

30 lipca 2014 roku (świat)

SCENARIUSZ I REŻYSERIA: Jan Komasa

OCENA SPOŁECZNOŚCI:  dobry

[WIĘKSZOŚĆ TEKSTU POCHODZI Z MOJEGO PAMIĘTNIKA I ZOSTAŁ NAPISANY KILKA DNI  PO OBEJRZENIU PRODUKCJI]

Do napisania chociaż kilki słów na temat tego filmu potrzeba mi było wiele czasu aby pogodzić się z faktem, że to był jedynie film... Owszem takie rzeczy działy się w latach drugiej wojny światowej, ale nie zdawałam sobie sprawy jak to tak naprawdę wyglądało i jakie to było okrutne dla wielu ludzi, dla świata, a także dla samego Boga, który musiał patrzeć jak stworzone przez niego istoty  nienawiścią wzajemnie się zabijają. 
Ludzie nie chcą mówić o takich rzeczach... Moja prababcia nie chcę wspominać o wojnie, bo po prostu nie pamięta, albo pamiętać nie chcę.  Nie chcą mówić o okrucieństwie, o wojnie. 
Wojna jest chyba najgorszą rzeczą jaka może przytrafić się światu. To śmieszne, jak szybko można do niej doprowadzić. Nieznani nikomu ludzie pewnego dnia wstają rano ze świetnym pomysłem i mówią sami do siebie "Hej! Opanuje cały świat! Będę nim rządził, będę bogaty, a wszyscy będą darzyć mnie szacunkiem! Będzie fajnie!" Fajnie to może być tylko dla niego samego... Na pewno nie dla ludzi, cywili, którzy będę musieli brać w niej udział. Jaką trzeba być bestią aby tak brutalnie i bez serca traktować drugiego człowieka!? 
Po obejrzeniu tego filmu na mojej twarzy malowało się przerażenie i szok. Wyszłam z kina i nie wiedziałam co się dzieje. Nagle z jednego świata przeszłam do drugiego. Różnice były ogromne. Ostatnia scena w filmie wspaniale to oddaje. Chciało mi się płakać, chciałam rozbić szybę, zrobić cokolwiek. Ale ja jedynie stałam i z przerażeniem patrzyłam na niebo. Już w czasie seansu chciało mi się wielokrotnie płakać. Nie potrafię zliczyć ile razy powstrzymywałam łzy. Bo trzeba udawać przed ludźmi, że jesteśmy silni. Nawet gdy serce krwawi nam od środka. Tego mnie zawsze uczono. 
Droga pomiędzy kinem a domem była dla mnie niczym. Po prostu jechałam z szeroko otwartymi oczami, patrząc w pustkę. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu, w mojej samotni, bo czułam, że zaraz pęknę. 
Nie poszłam jednak od razu do domu. Poszłam do parku. Cicho krzyczałam. Bo gdzie byłam wtedy, gdy działy się wszystkie te rzeczy ukazane w filmie? Dlaczego nie mogłam pomoc? Zatrzymać tego? Dlaczego nikt nie chciał tego powstrzymać? 
Cały czas miałam przed oczami te sceny, sceny, które mną wstrząsnęły, które nie pozwoliły mi przejść koło tego obojętnie. 
Po obejrzeniu tego filmu, albo znienawidzisz świat i ludzi, albo docenisz to co masz i zaczniesz w końcu szanować tych ludzi, którzy walczyli  kiedyś o to abyś to Ty był teraz wolnym Polakiem z własna ojczyzna, tradycja językiem. 
Po prostu żebyś był wolny. 


Zdaje sobie sprawę, że słowa nie odzwierciedla tych wszystkich emocji, których doświadczyłam. Chciałam dać przedsmak tego i udowodnić Wam, że film warty jest obejrzenia pomimo kilku mankamentów, które bija w oczy. Drażniły mnie sceny, w których czas nagle zwalniał, ale nie wszystkie. Niektóre z nich były naprawdę dobre. Drażnili mnie niektórzy aktorzy, ale większość z nich odegrała swoja role poprawnie. Pomimo świetnego ukazania Powstania Warszawskiego twórcy przesadzili z efektami specjalnymi. Miłości tu zbyt nie ma niestety, albo jest, ale bardzo sztuczna, wymuszona. 
 Sceny, które mogłabym Wam opisywać, ale nie chce,ponieważ jest to zbyt bolesne, a także nie chce zdradzać Wam fabuły. Sami musicie to zobaczyć, bo ten film może bardzo zmienić Wasze patrzenie na świat, na kraj, a wreszcie na swoje życie. 
Dzięki "Miastu 44" zaczęłam bardziej interesować się wydarzeniami z drugiej wojny światowej. Akurat teraz sie o niej uczę na historii. Nagle ten przedmiot zrobił się niezwykle ciekawy, a rzeczy, których sie dowiedziałam nie dawały mi spać przez wiele, wiele nocy. 

MOJA OCENA: 8/10


P.S
Zostaniemy jeszcze na chwile w tematyce wojennej i już wkrótce przedstawie Wam fantastyczny obraz, który jest z nią związany i dowiem sie jakie zrobił na Was wrażenie. Ogólnie to będę się z Wami dzielić swoimi odkryciami. Może też być z tego mały cykl. Nazwę go This is War. 

środa, 8 października 2014

Mikołaj Więckowski "Śmierć moja"


AUTOR: Mikołaj Więckowski 
TYTUŁ: Śmierć moja
WYDAWNICTWO: Novae Res
GATUNEK: literatura współczesna
DATA WYDANIA: 8 kwietnia 2014 roku
ILOŚĆ STRON: 122
CENA: 23 zł

     Nie ważne co przeżyjemy, nie ważne co zrobimy, nie ważne kim jesteśmy, nie ważne ile posiadamy pieniędzy i tak na końcu naszego życia spotkamy JĄ. Bez względu na wszystko i tak nas dopadnie. Chodzi oczywiście o śmierć, która dla niektórych jest obrazem okrucieństwa i niesprawiedliwości, a także przyczyną strachu, lęku. Dla innych zaś jest ona czymś niosącym ulgę, czymś tajemniczym, czymś co da w końcu ukojenie. Dość pesymistyczny wstęp recenzji? Niestety, ale to prawda, którą każdy z nas prędzej czy później pozna. 
     Autor książki stawia takie pytania jak: Czy śmierć rzeczywiście przychodzi po nas niezależnie od naszej woli? Czego może doświadczyć dusza balansująca na granicy życia i snu wiecznego ciała? Czy w zaświatach można spotkać ludzi takich jak my? Odpowiedź na te pytania musimy szukać w książce pt. "Śmierć moja", ale pod warunkiem, że jesteśmy gotowi odbyć dość niecodzienną podróż. 
    " Razem z bohaterem, który trafił do świata, w którym wcale nie zamierzał się znaleźć, odwiedzimy miejsca mniej lub bardziej osobliwe, spotkamy postaci o niekoniecznie przyjaznych zamiarach oraz staniemy się świadkami wydarzeń, które całej wędrówce nadadzą specyficzną symbolikę."
    "Śmierć moja" jest debiutem Mikołaja Więckowskiego, a więc już na wstępie tej recenzji chciałabym poinformować Was, że będę patrzeć na książkę właśnie pod kątem młodego debiutanta. Postaram się zbytnio nie krytykować, podpowiedzieć jakie wady ma książka, a także zachęcić Was do sięgnięcia w przyszłości po tą książkę, ponieważ porusza ona moim zdaniem dość ciekawą tematykę. Tematykę, którą bardzo lubię i której szukam, ale niestety nie znajduję. Właściwie to fabuła zachęciła mnie do bliższego zapoznania się z książką. Uwielbiam takie mroczne klimaty, pewne niepewności  z nutką strachu. Czułam, że książka być może nie sprosta moim oczekiwaniom tak do końca, ale pokładałam w niej dużo swoich nadziei. Czy aby nie za dużo?
     Zanim jednak przejdę do analizy treści chciałam jeszcze zwrócić uwagę na tytuły rozdziałów, które były napisane w języku łacińskim co jest moim zdaniem bardzo oryginalnym podejściem do tematu. Nie martwcie się, że ich nie zrozumiecie. Autor o to zadbał i na samym końcu książki macie te wyrażenia przetłumaczone na nasz ojczysty język. Niektóre z tych zwrotów bardzo zapadły mi w pamięci i dały do myślenia. Wspomnę też przy okazji o oprawie graficznej, która jest bardzo klimatyczna i w pewien sposób wprowadza czytelnika w świat, który ma zamiar przestawić nam autor. 
     Bardzo podobał mi się świat, w którym znalazł się nasz główny bohater. Jest on zawieszony między życiem a śmiercią. Zostaje tam przywitany przez czarnowłosą, nagą piękność, która częstuje go papierosem. Taka pani jak z okładki. Następnie odwiedza on różne pokoje i doświadcza  rzeczy z którymi w jakiś sposób musi sobie poradzić. Spotyka na swojej drodze różne, dziwaczne stwory, a także jest światkiem równie dziwnych sytuacji.  W tym właśnie świecie nie on jeden jest uwięziony, ponieważ jest tam dość specyficzne zbiorowisko różnych postaci. Okazuje się, że nie ma ucieczki z tego chorego świata, który jest rodzajem zaświatów. Samobójstwo tu nie pomoże, wielu próbowało. Jedynym wyjściem jest udanie się do Handlarza. Jednak cena jaką chcę za wolność dla wielu jest zbyt wysoka..
     Póki co moja recenzja przedstawia książkę w jak najbardziej dobrym świetle, jednak muszę Was rozczarować i napisać, że nie jest ona tak dobra jak Wam się mogło przez te kilka akapitów wydawać. Jest to dość trudna książka, w której miejscami łatwo się pogubić. Należy ją czytać z dużą uwagą. Temat śmierci jest trudnym tematem i zdaję sobie sprawę, że wielu z nas się go boli. Podobało mi się bardzo podejście autora do śmierci. Miał dobry pomysł, który nie został wykorzystany do końca. Początek był bardzo ciekawy, niestety później nuda, nuda i jeszcze raz nuda. Pomimo niewielkiej liczbie stron nie mogłam się z nią uporać w tak krótkim czasie jakim bym chciała. Momentami marzyłam o zakończeniu o tym żeby się wreszcie skończyła. I skończyła tak jak wszystko się kończy. 
    Natomiast nie mogę odmówić Mikołajowi Więckowskiemu talentu, ponieważ tak jak już wspomniałam początkowo książka mnie naprawdę wciągnęła, ale później chyba sam autor się pogubił. Klimat jaki jest obecny w książce to chyba jej najlepsza cecha. Pragnę napisać, że bardzo trzymam kciuki za samego autora i mam nadzieję, że nie zniechęcić się negatywnymi opiniami, bo to dopiero jego początki, a musimy pamiętać, że początki są najgorsze. Osobiście widziałabym styl pisania Pana Mikołaja w jakiś dobrym horrorze, no ale cóż to takie moje małe marzenie :) 

CZARNY KRUK OCENIA: 
6/10

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu Novae Res.
Fakt ten nie miał wpływu na moją opinię.

wtorek, 7 października 2014

English Matteres (wrzesień/październik)

CENA: 9.50 zł

 Spis treści: 

This & That
• Grammar with a Humorous Twist
• Specific Language
Impairment
• Yoshiro Nakamatsu
• Error Alert!

People & Lifestyle
• Out of This World – Bruno Mars
• The Gift of Thrift
• More than Shoes

Culture
• The Secret of Immortality


Language
• A Battle of Words
• Season of Appplications

Technology
• Engineering: Bridging the Gap

Travel
• Bath

Conversation Matters
• Looking for a Flat

Leisure
• Zumba Fitness Craze

Tym razem niestety nie dodam zdjęć, ponieważ zepsuł mi się aparat, ale napiszę o artykułach, które moim zdaniem najbardziej zasługują na uwagę w numerze 48 Engilsh Matters. Mam nadzieję, że jednocześnie zachęcę Was do kupna tej gazety.

THIS AND THAT 
Już na samym wstępie dowiemy się nieco więcej o chorobie SLI oraz poczytamy o takiej osobowości jaką jest Yoshiro Nakamatsu. Dowiemy się o badaniach nad długowiecznością jakie przeprowadza. 

PEOPLE AND LIFESTYLE
Oto artykuł o Bruno Marsie i jego karierze. Przy okazji wzięto pod lupę jedną z jego piosenek, dzięki czemu dowiemy się co Bruno miał na myśli pisząc jej tekst. 
 Następnie nauczymy się oszczędzać. Oszczędzanie to wbrew pozorom trudna sztuka, szczególnie gdy otacza nas masa różnych rzeczy czy też jak w naszym przypadku głównie książek, które aż proszą się aby je kupić :) 
Znalazło się również i coś dla pań. O butach na wysokim obcasie i całej ich historii możecie przeczytać w artykule pt.  "More than Shoes"

CULTURE
Jeżeli bardzo lubicie twórczość Jane Austen to mam dla Was wspaniałą wprost wiadomość. Możecie przeczytać o niej w Eglish Matters! Dokładniej rzecz ujmując mowa jest w nim o Hazel Jones, która udzieliła wywiadu m.in na temat Jane Austen. Ale to nie jedyna wzmianka o niej. Otóż w dziale TRAVEL odwiedzimy przepiekne miejsce jakim jest Bath, które było także wielokrotną inspiracją dla twórczości Austen. 

LANGUAGE
Znajdziemy tu głównie informacje o wojnie jaką prowadzą media. W tej wojnie główną bronią są słowa, które bardzo często opisują nie prawdziwe rzeczy na temat różnych celebrytów. 
Bardziej przyjemny tekst dotyczy aplikacji, które możecie pobrać na telefon, a które pomogą Wam w nauce angielskich słówek. 

TECHNOLOGY
Jeżeli chodzi o temat poruszany tutaj, to słabo mnie interesowała dlatego też nie poświęciłam mu zbytnio uwagi. Słownictwo jest w nim bardzo trudne i takie bardzo specjalistyczne, że postanowiłam być może w przyszłości do tego artykułu wrócić. 

CONVERSATION MATTERS
Teraz coś specjalnie dla tych, którzy planują wyjechać za granice np. do Anglii i chcą wynająć mieszkanie. Wiadomo, że trzeba jaką z najemcą się dogadać, więc English Matters z myślą o Was porusza tu kwestie dialogów pomiędzy właścicielem, a osobą, która chcę wynająć dane mieszkanie. 

LEISURE
W ostatnim dziale mowa jest o dość popularnej ostatnio aktywności fizycznej jaką jest zumba. Osobiście sama nie próbowałam jej uprawiać, ale po przeczytaniu artykułu stwierdzam, że ma ona wiele korzyści i planuję kiedyś spróbować. 

Za możliwość zapoznania się z czasopismem serdecznie dziękuję Wydawnictwu Colorful Media. 
Fakt ten nie miał wpływu na moją opinię.

piątek, 3 października 2014

Co w kinie piszczy? Czyli przegląd premier (03.10) + informacje o nowym programie telewizyjnym


Witam Was znowu bardzo serdecznie i zapraszam na zapoznanie się z repertuarem kina na nadchodzące dni. 


TYTUŁ: Służby specjalne
GATUNEK: sensacyjny
PRODUKCJA: Polska
REŻYSERIA: Patryk Vega
CZAS: 115 min (1 godz 55 minut)
DOZWOLONE OD LAT 15
OBSADA: Olga Bołądź, Janusz Chabior, Wojciech ZIeliński, Kamilla Baar

Mamy rok 2006. Właśnie zlikwidowano elitarne Wojskowe Służby Informacyjne. Powstaje nowa tajna jednostka do działań specjalnych, która zajmuję się najsłynniejszymi aferami, mających miejsce w Polsce. Jednak pewnego dnia pracownicy wspomnianej służby dochodzą do wniosku, że tak naprawdę sami nie wiedzą dla kogo pracują. 
Reżyser tego filmu aż dwa lata zbierał materiały, a zdjęcia kręcił m.in. w Iraku, na Łotwie i we Włoszech. 

 Nie wiem czy wiecie jakie mam podejście do polskich produkcji, ale na pewno nie jest ono dobre. Są dwa wyjątki, które bardzo sobie cenię, ale o których nie będę tu teraz pisać, bo zbyt bardzo zeszłabym z tematu. Pomimo tego jestem ciekawa wspomnianego filmu, ponieważ zwyczajnie chcę dać szansę Polskim reżyserom. 


***

TYTUŁ: Joe
GATUNEK: dramat
PRODUKCJA: USA
REŻYSERIA: David Gordon Green
 CZAS: 117 min (1 godz. 57 min.)
DOZWOLONE OD LAT 15
OBSADA: Nicholas Cage, Tye Sheridan, Gary Poulter, Ronnie Gene Blevins, Adrene Mishler

Tytułowy Joe jest byłym więźniem. Na polecenia tartaków zatruwa drzewa, aby szybciej można było je wyciąć. Pewnego dnia poznaje nastolatka o imieniu Gary, który mieszka w chacie na obrzeżach miasta. Młody chłopak szuka szybkiego zarobku, aby uwolnić się z pod pieczy swojego brutalnego ojca alkoholika. Dostaje pracę w grupie leśników. Pomimo wielu różnić między Joe a Garym rodzi się silna więź. Niespodziewanie były skazaniec dostaje szanse na zmianę swojego życia. 

Dramaty bardzo lubię, ponieważ jest to najbardziej lubiany przeze mnie gatunek filmowy. Jednak niestety jak dla mnie takie filmy nie nadają się do tego, aby iść na nie do kina, ponieważ wolę obejrzeć taki film samotnie w domu. 
Oprócz gatunku zachęca mnie udział Nicholasa Cage w tym filmie.


 

*** 

 TYTUŁ:Annabelle
GATUNEK: horror
PRODUKCJA: USA
REŻYSERIA: John R. Leonetti
 CZAS: 120 min
DOZWOLONE OD LAT 15
OBSADA: Annabelle Wallis, Alfre Woodard, Eric Ladin, Ward Horton, Gabriel Bateman

Johny Gordon znajduję wprost idealny prezent dla swojej żony, która spodziewa się dziecka. Kupuję jej lalkę, czyli tytułową Annabelle, która okazuję się bardzo cenną, zabytkową zabawką. Pewnej nocy Gordonowie zostają obudzeni przez potworne krzyki, które swoje źródło mają w sąsiedniej posiadłości. Do ich domu wdzierają się sataniści brutalnie bijąc małżonków. Przy okazji budzą straszliwego demona, który zamieszkał w domu Gordonów. Przerażeni tym faktem mieszkańcy szybko opuszczają swój dom. Jednak nie są świadomi tego, że nie ma ucieczki od demona, dopóki Annabelle będzie z nimi.. 

No i to jest premiera, o której chciałam Wam napisać i na którą czekam od dłuższego czasu. Przedstawiam Wam horror, który mam nadzieję będzie dobrym horrorem i ostro mnie przestraszy. Z chęcią wybrałabym się na niego do kina, ponieważ uwielbiam oglądać przerażające filmy na dużym ekranie. Jednak nie wiem czy pojadę, bo nie mam niestety z kim jechać. Natomiast jedno jest pewne- kiedyś po prostu muszę zobaczyć go zobaczyć. A Wy się wybieracie? 
Annabelle możecie kojarzyć z filmu pt. "Obecność". 



***


TYTUŁ: Krocząc wśród cieni (A Walk Among the Tombstones)
GATUNEK: kryminalny
PRODUKCJA: USA
REŻYSERIA: Scott Frank
 CZAS: 114 min
DOZWOLONE OD LAT 15
OBSADA: Liam Neeson, Dan Stevens, David Harbour, Boyd Holbrook, Whitney Able

Nowy York, rok 1991. Matt Scudder - policjant i alkoholik- rzuca pracę po tym jak uliczna szczelanina, w której brał udział zakończyła się tragicznie. Jednak kilka lat później postanawia zatrudnić  się jako prywatny detektyw. Zajmuje się sprawą byłego dilera narkotyków. Jego żona została bestialsko zamordowana, pomimo okup jaki wpłacił. Gorąco wierzy w to, że Matt znajdzie zabójcę jego żony i wymierzy sprawiedliwość. 

Pomimo tego, że nie jestem czołową fanką tego typu produkcji to ta jednak mnie do siebie zachęciła. Najlepsze jest to, że sama nie wiem czym. Mam nadzieję, że będzie to dobry film warty polecenia. 



***

Jak zwykle bardzo jestem ciekawa Waszego zdania na temat nadchodzących premier. Wybieracie się na któryś film? 
Jeżeli o mnie chodzi to moje typy są następujące: "Joe" i "Annabelle"
 Jeżeli obejrzycie coś z mojej listy, to bardzo Was proszę o link do Waszej opinii, albo chociaż o napisaniu paru zdań na temat danego filmu. Z góry Wam bardzo dziękuję.

INFORMACJA
    Większość odwiedzających mojego bloga czyta książki nałogowo. I właśnie dla takich osób mam bardzo dobrą wiadomość. Otóż od jutra (04.10) startuje nowy program na TVN KULTURA. Program o nazwie "Cappuccino z książką" emitowany będzie o godzinie 11:30. Więc świetna pora na zrobienie sobie przerwy w czasie porządków! Nie dość, że Cappucciono to jeszcze książki! Dla mnie połączenie wprost idealne. 
W tym LINK'u znajdziecie więcej informacji na temat tego programu, a klikając TUTAJ przejdziecie do zwiastuna.  
Nie pozostaje mi nic innego jak zaprosić Was na obejrzenie jutro premierowego odcinka.
Życzę wszystkim udanego weekendu. 
Pozdrawiam. 



<CZARNY KRUK>