środa, 31 grudnia 2014

Podsumowanie grudnia (12.14) oraz parę słów na temat 2014 roku.



Witajcie!
   Nie mogę uwierzyć w to, że to już koniec nie tylko grudnia, ale i 2014 roku. Dla mnie ten rok był pełen skrajnych emocji. Chyba najważniejszym dla mnie wydarzeniem, był koncert zespołu 30 seconds to Mars. Wydarzenie wprost przełomowe. Później zmiana szkoły, liceum. Nowe środowisko wyzwania. A teraz jestem tutaj. Na granicy 2014/2015 roku. Jestem coraz starsza i tak cholernie trudno jest mi się cieszyć z nadchodzącego roku. Czas płynie i nie mogę go zatrzymać, a to boli i to bardzo. Chciałabym być wiecznie nastolatką. Dorosłość naprawdę mnie przeraża. Szukam ucieczki, ale okazuje się, że jej nie ma. Dlatego tak bardzo nie cierpię Sylwestra. Nie rozumiem z czego ludzie się cieszą - z tego, że będę starsi o kolejny rok? Moim zdaniem noc sylwestrowa jest świętem czasu, bo wtedy boleśnie uświadamiamy sobie, że tak naprawdę on nami włada. Gdybym mogła zatrzymałabym się już na zawsze w tym miejscu. Mając 16 lat, swoje problemy, oraz możliwość robienia czego tylko zapragnę. Możliwość marzenia o nowym lepszym świecie. Boję się, że czas mi to wszystko zabierze. Nigdy nikomu o tym nie mówiłam, dlatego dziele się z tym z Wami - moimi przyjaciółmi. Bo dla mnie Wszyscy moi Czytelnicy, każdy z Was jest moim przyjacielem. I chciałabym Wam za to wszystko podziękować. Za atmosferę na blogu, za to, że mnie rozumiecie i za to, że pomogliście mi wtedy, kiedy naprawdę myślałam o tym, żeby ze sobą skończyć. Gdyby nie Wy, gdyby nie Wasze rady, wierzę w to, że mogłoby mnie tutaj dzisiaj nie być. 
  Jest to chyba jeden z najbardziej szczerych postów jakie kiedykolwiek tu umieściłam. Musicie wiedzieć, że jest we mnie dużo bólu. Ciężko mi jest żyć, jeżeli mam być szczera to czasami czuję, że tak naprawdę nie ma żadnej granicy bólu. 
  Nie robię żadnych planów na nadchodzący rok. Nie mam żadnych oczekiwań, bo wierzę w to, że życie i tak przyniesie mi to czego najmniej się spodziewam. Więc cierpliwie będę czekać i myśleć czym mnie zaskoczy życie. Oby były to dobre rzeczy. Chciałabym żeby tak było. Ale znam życie i trudno jest mi w to wierzyć... 
  
***

CO ZA NAMI...

  Podobnie jak w ubiegłym miesiącu przeczytałam 3 książki. Trudno mi któraś wyróżnić, bo każda na swój sposób była dobra. Poza recenzjami książek na moim blogu mogliście przeczytać recenzje filmu polskich producentów pt. "Pokłosie", który z tego miejsca jeszcze raz bardzo chciałabym Wam polecić. 

CO PRZED NAMI...

  Na dniach pojawi się recenzja jednej z najbardziej oczekiwanych przeze mnie produkcji. Mowa tu o filmie Petera Jacksona pt."Hobbit. Bitwa Pięciu Armii" będący jednocześnie ostatnią częścią ekranizacji Hobbita. Dodam kolejny stosik, a także wywiąże się z grudniowych planów, które niestety nie wypaliły. Będziecie mogli również spodziewać się recenzji magazynów "English matters". Dodatkowo w  planach jest recenzja filmu pt. "Annabelle" oraz zmiana wyglądu bloga

NAJLEPSZE KSIĄŻKI W 2014 ROKU:
(czyli pozycje, które najbardziej spodobały mi się w '14)
kolejność przypadkowa

1. Martyna Masiak "Jestem Wiatrem" [recenzja]
2. Stephen Chboksy "Charlie" [recenzja
3. Ransom Riggs "Osobliwy dom Pani Peregine" [recenzja
4. Emmy Laybourne "Monument 14. Odcięci od świata" [recenzja
5. John Green "Gwiazd naszych wina" [recenzja]
6. Elton John "Miłość jest lekarstwem" [recenzja]
7. Stephen King "Ostatni bastion Barta Dawesa" [recenzja]
(tylko jedna książka Kinga w tym roku :o) 

FILMY WARTE UWAGI: 
t.j.w
"Pokłosie"  [recenzja]
 "Igrzyska Śmierci. Kosogłos cz. 1" [recenzja]
"Słoń" [recenzja]
 "Ghost World" [recenzja
 "Gwiazd naszych wina" [recenzja
 "Dallas Buyers Club" [recenzja
"Miasto 44" [recenzja]
"The Perks og Being a Wallflower" [recenzja

I to już tyle jeżeli chodzi o podsumowania. 
Czas pożegnać się z 2014 rokiem i żyć w kolejnym.
 Od siebie życzę Wam Szczęśliwego Nowego Roku, wielu sukcesów, wiele książek, wiele czasu do ich czytania i wiele dobroci, a także zdrowia. I oby nasza blogosfera była taka jak jest. Niech już się nic nie zmienia :) 
Chętnie poznam również Wasze plany na dzisiejszy wieczór. Napiszcie w komentarzu.



Z mojej strony to tyle.
Dziękuje za wszystko.
Pozdrawiam. 
- Czarny Kruk - 

sobota, 27 grudnia 2014

Stosik grudniowy (12.14 r.) + prezenty świąteczne

Witajcie! 

   Dawno nie dodawałam żadnego stosiku, a książek mam coraz więcej. Podzieliłam sobie je na takie dwa stosiki i dzisiaj zaprezentuje jeden z nich. Zapraszam do rzucenia okiem na najnowsze zdobycze. 




Od góry:
1. Magdalena Kobis "Dziura w bucie" - od Wydawnictwa Novae Res
2. Ahsan Ridha Hassan "Wieża" - od Wydawnictwa Novae Res (nie mogę doczekać się tej książki ! )
3. Jakub Ćwiek "Chłopcy. Bangarang" - od Wydawnictwa Sine Qua Non
4. Jakub Ćwiek " Chłopcy. Zguba " - od Wydawnictwa Sine Qua Non
5. Elton John "Miłość jest lekarstwem. o Życiu pomaganiu i stracie" - od Wydawnictwa Sine Qua Non. Już przeczytana [recenzja]
6. Elżbieta Wardęszkiewicz "Klucz" - od Wydawnictwa Novae Res - obecnie czytam

  Z tego miejsca chciałabym również podziękować Agnieszce P. za przemiły świąteczny prezent, który był wynikiem mojej wygranej w losowaniu. Postanowiłam podzielić się z Wami tym co dostałam.  Do tego miałam jeszcze aniołka, ale wisi sobie na choince, więc go tu zabrakło.


   W tym roku Gwiazdka nie przyniosła mi ani jednej książki, ale wybaczyłam jej, ponieważ dostałam upominki, które przyniosły mi nawet więcej radości niż książki. Oto one: 


  Byłoby mi miło, gdybyście napisali mi w komentarzu co Wy dostaliście na tegoroczne święta, oraz chętnie zobaczę jaką książkę z mojego stosu mi polecacie
  Z góry przepraszam osoby, które nie lubią, gdy ktoś się chwali nabytymi rzeczami. Nie chciałam nikogo zdenerwować, a po prostu zachęcić Was do podzielenia się ze mną prezentami jakie dostaliście. 

  Dziękuję za uwagę.
Pozdrawiam. 
- Czarny Kruk -

środa, 24 grudnia 2014

Czy to już dzisiaj?


Właśnie tak Jack i Finn spędzają tegoroczne święta :) 

Witajcie!!
Pomimo tego, że ja świąt nie znoszę to chciałabym Wam od siebie życzyć udanych świąt, ponieważ wielu z nas czeka na ten dzień cały rok. Musicie przyznać, że atmosferę tego święta najbardziej czuć wtedy, kiedy pada z nieba śnieg, ale niestety w tym roku nie mamy na co liczyć. Pomimo mojej niechęci do tego dnia jest coś co mnie jednak cieszy. Uwielbiam patrzeć na to jak moi bliscy odpakowują prezenty. Zdecydowanie lubię bardziej dawać niż brać, a jak jest z Wami? Miło by mi było, gdybyście odpowiedzieli w komentarzu czy wolicie dawać prezenty czy też dostawać. 
Kończąc już ten post chciałabym życzyć Wam spokojnych i radosnych Świąt Bożego Narodzenia spędzonych w gronie najbliższych Wam osób, bo chyba o to głównie chodzi w te święta -  żeby zdawać sobie sprawę z tego jakim szczęściem jest sam fakt, że możemy wspólnie usiąść do Wigilijnego stołu z osobami, które kochamy i które są dla nas ważne. Również chciałabym prosić Was o to, abyście w tym dniu pojednali się z osobami, które w przeszłości zrobiły Wam krzywdę, lub Was czymś urazili. Macie jedno życie, więc nie traćcie je na chowanie urazy, a właśnie ten dzień jest idealną okazją na wybaczanie.




poniedziałek, 22 grudnia 2014

Elton John - Miłość jest lekarstwem. O życiu, pomaganiu i stracie.

AUTOR: Elton John
TYTUŁ: Miłość jest lekarstwem. 
( Love is the cure )
WYDAWNICTWO: Sine Qua Non
GATUNEK: biografia/autobiografia/pamiętnik
PREMIERA: 22 październik 2014 r
ILOŚĆ STORN: 272
CENA: 39.90 zł

"Umierający chłopiec. Egocentryczna gwiazda. Piękna, osobista opowieść o przemianie i nadziei.

„Trudno sobie nawet wyobrazić, jak żałosnym byłem wtedy dupkiem” – tak surowo, z perspektywy lat, ocenia samego siebie jeden z największych muzyków wszech czasów. W najtrudniejszym okresie swego życia poznał Ryana White’a. Zarażony w wyniku transfuzji krwi, wykluczony ze społeczeństwa chłopiec oraz uzależniony od narkotyków, alkoholu i przygodnego seksu gwiazdor: ich spotkanie zmieniło wszystko.

Kiedy choroba zabrała Ryana, a także Freddiego Mercury’ego i wielu innych przyjaciół Eltona Johna, ten bez reszty poświęcił się działalności dobroczynnej. Stał się inspiracją dla księżnej Diany, Michaela Jacksona, Elizabeth Taylor i setek tysięcy innych osób, które tak jak on starały się pomagać chorym, biednym i odtrąconym.

Wzruszająca i inspirująca książka o życiu i umieraniu, uprzedzeniach i przełamywaniu barier, empatii i niechęci. Bardzo osobista historia życia wspaniałego artysty i po prostu dobrego człowieka."

Wielu z nas już nie pamięta burzliwych, a zarazem szalonych lat 80. Dla niektórych jest to tylko wspomnienie owiane mgłą, a dla innych młodość naszych rodziców. Charakterystyczną cechą tych czasów były narkotyki, przypadkowe kontakty seksualne, a także HIV i AIDS. Były to czasy, w których społeczeństwo nie było informowane o wielu rzeczach stąd też brały się uprzedzenia. Lata 80- te odcisnęły również swoje piętno na sławnym rockmanie, który oficjalnie przyznaje się do tego, że jest gejem. Przedstawiam Wam dzisiaj Eltona Johna i jego książkę pt. "Miłość jest lekarstwem", w której to opisuje jak AIDS wpłynęło na społeczeństwo i jaką jest straszną chorobą, która spycha ludzi na margines społeczny. Wszyscy z nas zapewne wiedzą o tym, że pierwszymi zarażonymi wirusem HIV byli ludzie pochodzący z marginalizowanych grup społecznych. Zaliczać do nich możemy m.in : homoseksualistów, narkomanów, prostytutki, osoby o ciemnej barwie skóry. Według Eltona główną przyczyną dalszego rozwijania się tej choroby i jej nie zapobiegania jest brak współczucia i zrozumienia dla tej kontrowersyjnej grupy ludzi. 
Życie Eltona Johna było nic nie warte i piosenkarz sam sobie z tego zdaje sprawę. Połowę swojego życia stracił na narkotyki, alkohol, a także borykaniem się z bulimią. Być może nadal prowadził by taki tryb życia, ale los postanowił na jego drodze postawić Ryana White'a, który odmienił jego spojrzenie na świat. Gdyby nie on zapewne wiele wydarzeń z życia Eltona po prostu by się nie zdarzyło. Dzięki niemu założył on fundacje, której celem jet walka z HIV i AIDS. 
W swojej biografii opisuje działalność wspominanej już organizacji, ale nie tylko, Jest to bardzo bogata książka, pod względem emocjonalnym. Elton opisuje swoje życie od strony bardzo prywatnej i podchodzi do minionych wydarzeń bardzo krytycznie. Niewielu ludzi potrafiłoby w taki sposób jak on przyznać się do swoich błędów. Książka, jest więc jego osobistym rozgrzeszeniem, a także apelem do każdego z nas, że z AIDS i HIV walczymy codziennie. Każdy z nas. Piętno jakim obarczona jest ta choroba jest jedną z najgorszych chorób tego świata i musimy to zwalczyć. 
"Miłość jest lekarstwem" nie jest kolejną zwykłą biografią sławnego piosenkarza. Autor niewiele tekstu poświęca swojej osobie, aby zająć się tym co najważniejsze czyli walce z HIV i AIDS. Widać, że jest bardzo przejęty tą chorobą i chcę aby jego życiowym celem była poprawa życia osób chorych na AIDS. Zabierając się za tą książkę nie musicie szukać w internecie informacji na temat tej choroby, ponieważ autor wprowadza czytelnika do kręgu wydarzeń bardzo powoli i szczegółowo. 
Wiele dzięki tej pozycji się dowiedziałam. Elton John wspomina takie osoby jak księżna Diana, czy też Freddy Mercury, którego znamy i kochamy dzięki jego działalności w Queen. Elton był świadkiem śmierci wielu bliskich mu osób i z pewnością to  ukształtowało jego osobowość i w efekcie jest człowiekiem, którego charakteryzuje bezinteresowna pomoc, którą chcę nieść ludziom, którzy najbardziej jej potrzebują. Dzięki niemu powraca mi wiara w ludzi i po raz kolejny wierzę, w to, że świat tak do końca jeszcze nie jest popsuty, a dzięki takim ludziom jak Elton John możemy go naprawić. 
Myślę, że każdy z nas powinien przeczytać tą książkę, ponieważ po jej przeczytaniu uzmysławiamy sobie stopień naszego człowieczeństwa. Pokazuje nam, że tak naprawdę to miłości i tylko miłość do drugiego człowieka jest lekarstwem na całe zło tego świata. Musimy tylko nauczyć się kochać tych, którzy wybierają inną drogę życia niż przeciętny człowiek. Musimy zrozumieć, że człowiek popełnia błędy i to od zawsze leżało w naszej naturze. Bo HIV, a potem AIDS jest błędem, który zostaje codziennie popełniony, a z którym my musimy walczyć. Zachęcam do przeczytania tej właśnie książki, ponieważ pokazuje nam skalę problemu, który zrodził się z tej choroby. Choroby, która nie leczona prowadzi do śmierci w ogromnych mękach. 
Jedyną prośbą Eltona Johna jest to, abyśmy nie bali się mówić o tej chorobie. Żebyśmy nie traktowali jej jako tabu. Czy odważysz się wyjść przed szereg i krzyczeć o sprawiedliwość? Wybór jak zawsze należy tylko i wyłącznie do Ciebie. 

" (...) Żyjemy w prawdziwym świecie i nie zawsze jest to przyjemne miejsce. Jes tu tak wiele agresji, tak wiele nienawiści - jak więc miłość miałaby być lekarstwem na cokolwiek?
Jednakże w przypadku AIDS miłość jest lekarstwem. Tak naprawdę na chwilę obecną i w najbliższej przyszłości - jedynym lekarstwem. "
- 225 str. - 

CZARNY KRUK POLECA
( w związku z tematyką książki pozwoliłam sobie nie wystawiać oceny, gdyż uważam, że zależy ona od zbyt wielu czynników )

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuje Wydawnictwu Sine Qua Non.
Fakt ten nie miał wpływu na moją recenzję. 

RECENZJA DOSTĘPNA RÓWNIEŻ NA:

czwartek, 18 grudnia 2014

Stephen King jako Richard Bachman - "Ostatni bastion Barta Dawesa"


AUTOR: Stephen King jako Richard Bachman
TYTUŁ: Ostatni bastion Barta Dawesa
(Roadwork) 
WYDAWNICTWO: Prószyński i S-ka
GATUNEK: thriller/sensacja/kryminał
PREMIERA: 21 październik 2008 r
ILOŚĆ STORN: 240

   Richard Bachman to pseudonim Stephena Kinga, zanim ten stał się sławny. Po wielkim sukcesie takich książek jak "Carrie" czy "Miasteczko Salem" King zdecydował się wydać jeszcze dwie kolejne książki, jednak wydanie czterech dzieł pod rząd nie było korzystne, dlatego też zdecydował się wydać "Rage" i "Wielki Marsz" jako Richard Bachman. Ujawnienie faktu, że King i Bachman to ta sama osoba nastąpiło w 1985 roku. 
   Jak wiecie lub może jeszcze nie jestem wielką i oddaną fanką Stephena Kinga. Swoją przygodę z jego twórczością zaczęłam jakieś dwa lata temu mając 13/14 lat. Pierwszymi książkami tego autora, jakie udało mi się poznać była m.in. "Cujo". Pokochałam styl pisania Stephena Kinga za nieprzespane noce i koszmary, które nie pozwalały mi normalnie funkcjonować. Jako jeden z niewielu pisarzy potrafi wywołać moje demony na światło dzienne. King nie tylko straszy, ale również też uczy co chyba najbardziej szanuje w jego twórczości. Nie muszę tu chyba wspominać o "Zielonej Mili", którzy chyba wszyscy znają i kochają, dzięki nie tylko pierwowzorowi, ale również wspaniałej ekranizacji. Styl Stephena Kinga łączy grozę z morałem i nauką, a także z prześwietleniem ludzkiej psychiki. 
   Dzisiaj przychodzę do Was z nieco innym tematycznie dziełem tego wspaniałego autora. "Ostatni bastion Barta Dawesa" nie jest powieścią grozy czego przeważnie spodziewamy się widzą to nazwisko. Jest to raczej studium ludzkiej psychiki i tego co człowiek potrafi zrobić, kiedy ktoś chcę zabrać mu wszystko co kochał. A o czym dokładnie jest ta książka? Zapraszam do przeczytania zarysu fabuły. 
    Bart Dawes uważa, że przegrał swoje życie. Dochodzi do wniosku, że jego los zawsze zależał od splotu nieszczęśliwych zbiegów okoliczności i złych wyborów. Najważniejsze sprawy: miłość, narodziny dziecka, praca - działy się jakby obok niego. Teraz widzi, jak znika dawny świat, w którym honor i uczciwość nie były pustymi słowami. Codziennie musi znosić głupotę i obłudę szefa. Każdy nowy dzień dowodzi, że w małżeństwie również poniósł klęskę. Dlatego gdy bezduszna decyzja urzędników odbiera mu ostatnie rzeczy dla których warto było żyć - małą pralnie i dom, decyduje, że się nie podda. Kupuje broń i rozpoczyna walkę o to, co najważniejsze ... 
[ opis z okładki]
  Książka porusza bardzo trudne tematy takie jak utrata bliskiej Ci osoby, która stanowiła sens Twojego życia. Po tej stracie musisz udawać, że jesteś silny, ale w głębi duszy krwawi Ci serce. Wtedy oddajesz się sprawą codziennym takim jak praca, chociaż wiesz, że to wszystko nie ma większego znaczenia. Funkcjonujesz jak robot, jak ustawiona pozytywka. Aż w końcu coś w Tobie pęka. Dowiadujesz się, że wszystko to co stwarzało iluzje normalności zostaje zniszczone, przez nieznane Ci osoby. Więc postanawiasz tak jak Bart walczyć. 
   Stephen King bardzo dużo miejsca poświecił w książce na rozmyślaniom głównego bohatera, które dotyczyły sensu życia, walki z samym z sobą, a w końcu rozmyślaniom czy istnieje granica między szaleństwem, a normalnością. Bart wiele czasu spędza w samotności i stąd te dziwne rozmyślania i wnioski. Nie dostajemy bezpośrednich odpowiedzi. Wszystko musimy analizować na swój własny sposób. Akcja książki wolno się rozkręca. Nie ma tu niespodziewanych zwrotów akcji. Tak naprawdę to na samym końcu coś zaczyna się dziać, a  czytelnik obserwuje wydarzenia, jak gdyby był ich światkiem. King zbudował w finale niesamowite napięcie. i do samego końca nie wiedziałam co też uczyni główny bohater. Czy stchórzy? Czy zniszczy to co tak bardzo kochał?
   Z każdą stroną wraz z autorem czytelnik analizuje psychikę ludzką i patrzy na to jak wiele można znieść i do jakich decyzji doprowadza nie tylko samotność, ale również poczucie rozczarowania i beznadziei. Ta historia przedstawia również naszą znieczulicę na czyjeś krzywdy i to, że tak naprawdę o dawien dawna człowiek interesował się tylko i wyłącznie samym sobą, czyli wszyscy jesteśmy egoistami. Najgorsze jest chyba to, że z tym nie walczymy. Po przeczytaniu tej pozycji wiem jedno - trzeba pomagać ludziom, nie tylko swoim bliskim, ale wszystkim osobom, które widzimy, że cierpią. Wiem jak większość myśli. Że każdego dnia umiera tysiące ludzi i nikt z tym nic nie robi. Ale to, że ludzie umierają nie wynika tylko i wyłącznie z chorób, czy też wypadków. Moi drodzy, samotność także zabija. 
  Czytając książkę sami przekonacie się o tym, że Bart szukał pomocy, ale bezskutecznie. Jakoś nikt nie chciał się przejąć 40 - kilku letnim facetem. Była jedna osoba, która pojawiła się nagle w jego życiu i równie szybko zniknęła. Gdybym mogła najchętniej wkroczyłabym do świata wykreowanego w książce i sama wyciągnęła Barta z bagna, w którym się znajdował. Bardzo poważnie potraktowałam całą tą historię, ponieważ dobrze wiem, czym jest strata bliskiej osoby, czym jest samotność, bezradność i beznadzieja. Sama wiem, jak to jest nie potrafić wyrazić swoich uczuć. Potrafiłam wcielić się w postać Dawesa, a  King zbudował mi do tego świetne podstawy.
   "Ostatni bastion Barta Dawesa" pokazuje naszą szarą rzeczywistość i to jakie życie potrafi być okrutne pod wieloma względami. Najlepsze jest to, że nie ma tu potworów, paranormalnych zjawisk, zjaw i wszystkiego tego co uważamy za przerażające. Są ludzie. I po raz kolejny uważam, że wszystkie potwory są ludźmi. Książka idealnie pokazuje ku temu argumenty.
    Bardzo ponura powieść, która nie daje nadzieji na lepsze jutro.  Myślę, że nie jest to książka dla osób o słabych nerwach. Również raczej nie polecałabym czytelnikom, którzy nie mieli jeszcze okazji zapoznać się z twórczością Stephena Kinga. Natomiast polecam tym, którzy znają już pióro tego autora, są dojrzali i dla których taka tematyka nie jest obca. Prawda jest taka, że podczas czytania nie zdajemy sobie sprawy z tego jaką naukę niesie ze sobą ta książka. Przemyślenia, refleksje przychodzą później, gdy szykując się do spania rozmyślasz nad życiem i nagle przychodzi Ci do głowy Bart Dawes, który stracił wszystko, nawet samego siebie. 

CZARNY KRUK POLECA!
9/10

Recenzja dostępna również na:



" (...) a my jeszcze raz bezpiecznie wracamy do świata ludzkich spraw." 
- 288 str. 

niedziela, 7 grudnia 2014

"Pokłosie" | Władysław Pasikowski | Najodważniejszy Polski Film

TYTUŁ: Pokłosie 
CZAS TRWANIA: 1 godz. 47 min
GATUNEK: Thriller
PRODUKCJA: Holandia, Polska, Rosja, Słowacja
PREMIERA: 11 maja 2012 roku  (świat) 
9 listopada 2012 roku (Polska)
REŻYSERIA: Władysław Pasikowski
GŁÓWNA OBSADA: Maciej Stuhr, Ireneusz Czop

 Franciszek Kalina (Ireneusz Czop) po latach emigracji przyjeżdża do Polski, zaalarmowany wiadomością, że jego młodszy brat (Maciej Stuhr) popadł w konflikt z mieszkańcami swojej wsi. Po przyjeździe odkrywa, że przyczyną jest mroczna tajemnica sprzed lat. Skłóceni od lat bracia próbują dojść do prawdy. Prowadzone przez nich śledztwo zaostrza konflikt, który przeradza się w otwartą agresję. Ujawniona tajemnica odciśnie tragiczne piętno na życiu braci i ich sąsiadów. 

    My Polacy mamy tak, że z dużym z dystansem i pewną niechęcią sięgamy po dzieła naszych rodaków. Tak jest w przypadku książek jak i filmów. Jestem wyrozumiała, jeżeli chodzi o filmy, ponieważ większość polskich produkcji to dno. Z książkami jest inaczej, ponieważ wierzcie mi lub nie, mamy dobrych pisarzy. Jeżeli o mnie chodzi zawsze z dużą niepewnością patrzyłam na polskie tytuły filmów i bardzo dużo czasu poświęcałam rozmyślaniom nad tym, dlaczego nasi reżyserzy robią takie złe filmy? Jednak na szczęście nie wszystko co Polskie jest złe. Ostatnio dwa filmy przywróciły mi wiarę w Polską kinematografie. Mam na myśli "Salę Samobójców" oraz "Miasto 44". Dzisiaj mam zaszczyt przedstawić Wam kolejny film, który śmiało i bez wyrzutów sumienia mogę wymienić koło tych dwóch tytułów. 
Zapraszam więc na recenzje "Pokłosia"
   Ludzie z reguły są dobrzy, albo przynajmniej sprawiają takie wrażenie. "Pokłosie" to film pokazujący prawdziwą naturę ludzką. Mamy tu tajemnice, której szczerzą mieszkańcy wioski, bo gdyby wyszła ona na jaw straciliby cały swój dobytek. I mamy dwóch braci, którzy chcą walczyć o prawdę i są duetem, który za wrogów ma całą wieś.  Ich celem jest za wszelką cenie odkrycie tej tajemnicy, ale gdy już ją znają okazuje się, że prawda nie zawsze jest taka jaką sobie pierwotnie wyobrażamy. 


   Film od początku do samego końca trzymał mnie w napięciu i każdy podmuch wiatru był dla mnie złowrogi i pełen niepewności. Jest to niezwykły plus produkcji, ponieważ od dawna żaden film nie wzbudził we mnie tak wielu emocji. 
   Maciej Stuhr poprzez ten film zyskał moje uznanie. Jest to chyba jeden z tych lepszych aktorów jakimi możemy się pochwalić. Udowodnił to właśnie w "Pokłosiu" grając totalnego niechluja, który nie boi się konsekwencji swoich czynów. Jest to jego najlepsza kreacja i myślę, że powinniśmy docenić jego wkład w tą produkcję. Ireneusz Czop również mnie zachwycił, ale w mniejszym stopniu, bo uważam, że miał zdecydowanie łatwiejszą rolę do odegrania. Nie kojarzę go w ogóle , dla mnie była to nowa twarz polskiego kina, która zapamiętam na bardzo długo. Obaj potrafili zbudować niezwykłe napięcie. 
Wydaje mi się, że najważniejszym dla nich wyzwaniem było pokazanie więzi braterskiej co zazwyczaj jest trudne.  Niemniej jednak obaj zagrali trudne, wymagające wiele pracy i charyzmatyczne role. 
   Czytałam kilka opinii na temat tego filmu i niektórzy twierdzą, że przedstawiono tam Polaków jako bandę alkoholików. Ci co tak pisali chyba nie odwiedzili ani jednej wioski. Sama mieszkam w niewielkiej miejscowości i też bywam w kilku sąsiadujących wsiach  i wiem jak to wygląda. No może nie tak jak przedstawiono w filmie, ale bardzo podobnie. Wbrew pozorom zagrać pijaka łatwo nie jest. 


    Na szczególną uwagę zasługuje muzyka, która pomagała budować odpowiednie napięcie, a także pobudzała wyobraźnie widza. Była mroczna, tajemnicza. W stuprocentach oddała atmosferę panującą w filmie. Obawiam się, że bez niej efekt końcowy nie byłby taki sam. Momentami miałam wrażenie, że film jest nie tylko thrillerem, ale także filmem grozy, ponieważ niejednokrotnie miałam podobne odczucia jak przy oglądaniu dobrego horroru. 
   Akcja  rozgrywała się na wsi o czym już wcześniej wspomniałam. Dominują tutaj pola, bagna różnego rodzaju urządzenia służące do pracy w rolnictwie. Scenografia została odpowiednio dobrana do miejsca i czasu akcji.
   Władysław Pasikowski wyreżyserował film oparty na bardzo kontrowersyjnym temacie, dlatego uważany jest za jeden z najodważniejszych polskich produkcji. Film ma na swoim koncie wiele krytycznych opinii, ponieważ opiera się na pewnym historycznym wydarzeniu, które miało miejsce w Polsce. Mam tu na myśli pogrom żydowski  podczas II wojny światowej. Okazuje się, że nie tylko Niemcy tego dokonali, ale również swój udział mieli tutaj mieszkańcy Polskich wsi, ponieważ widoczny jest tutaj ich zysk.  Jednak niech Was to nie zniechęci. Nie warto opierać się na tym co ktoś inny sądzi. Jesteśmy ludźmi i każdy ma prawo mieć swoją własną opinię, dlatego zachęcam do obejrzenia "Pokłosia". Uważany on jest za film antypolski, niepatriotyczny, ponieważ w pewien sposób przedstawia Polaków w negatywnym świetle oraz oskarża o mordowanie Żydów, a przecież wszyscy powszechnie wiemy, że robili to Niemcy. Reżyser podkreśla, że nie jest to film ani historyczny, ani dokumentalny tylko i wyłącznie thriller o trudnej dla naszego społeczeństwa tematyce. Doskonale wiemy, że w czasach wojny to właśnie głównie nasi rodacy ochraniali żydów. "Pokłosie" pokazuje tą drugą część naszego narodu, która dba tylko i wyłącznie oswój interes. Cały czas siedzą mi w głowie słowa wypowiedziane w filmie:  gdy płonął dom, a żydowskie kobiety wyrzucały dzieci w celu ich ocalenia to właśnie Polacy na widłach wrzucali je tam z powrotem. Jednak jaka była prawda? I czy nasz naród naprawdę jest bez winy? Te  właśnie trudne kwestie porusza film Pasikowskiego.


     Faktem jest, że ta polska produkcja była potrzebna nie tylko dla naszego społeczeństwa, ale dla całego świata. Aż prosi się o więcej takich filmów! Jak najbardziej udana produkcja, co mam nadzieję wykazała moja recenzja.  Z jednej strony film porusza ważny temat, który wciąż jest i będzie aktualny, a z drugiej trzyma w niezwykłym napięciu i wywołuje wiele skrajnych emocji, aby pod koniec dać widzowi szansę na wyrobienie własnej opinii, na temat przedstawionych wydarzeń. 

CZARNY KRUK POLECA! 
MOJA OCENA: 8/10 

Zwiastun:



poniedziałek, 1 grudnia 2014

Podsumowanie listopada (10.14)


Witajcie!

Chyba po raz pierwszy miesiąc tak szybko mi minął! Bardzo nad tym ubolewam, ponieważ nie ukrywam, że cieszyłam się z listopada, gdyż to jeden z moich ulubionych miesięcy. Teraz nadszedł grudzień co widać przez okno. Mniej go lubię, ponieważ ta cała świąteczna otoczka działa mi na nerwy. Cieszy mnie jedynie jedzenie, przekąski, na które musiałam czekać aż cały rok! Barszcz z uszkami mmmm... Samych świąt niestety nie lubię już od jakiegoś czasu. 
  Wraz z nadejściem grudnia nadszedł czas na miesięczne, krótkie i rzetelne podsumowanie. Obliczyłam sobie i zobaczyłam, że w tym miesiącu przeczytałam trzy książki. Pociesza mnie to, że wynik jest chociaż lepszy niż w październiku. Niestety nie odnalazłam, żadnego tytułu, któryc zasłużyłaby sobie na tytuł najlepszej książki miesiąca. 
  Oprócz recenzji na moim blogu zawitał post w ramach zabawy Liebster Blog Award. Miesiąc zakończyłam bardzo przyjemnie, a mianowicie recenzją ekranizacji ostatniej części jednej z moich ulubionych trylogii czyli "Kosogłos cz.1".


PLANY NA GRUDZIEŃ

Odpowiadając na nominacje do zabawy Libster Blog Award nie nominowałam nikogo, ale obiecałam, że to nadrobię, więc muszę wywiązać się z umowy. Chciałbym również dodać stosik, bo trochę się tego uzbierało, przez te kilka tygodni, a nie mam po prostu kiedy pochwalić się swoimi zdobyczami. Jeżeli chodzi o filmy to możecie spodziewać się recenzji ostatniej części Hobbita, ale nie wiem czy uda mi się jeszcze zrobić to w grudniu, więc niczego nie obiecuje. 
Został mi jeden odcinek American Horror Story i chciałabym podzielić się z Wami wrażeniami po pierwszym sezonie. 
To już chyba tyle moich planów. W najbliższych dniach spodziewajcie się recenzji książki pt."Ostatni bastion Barta Dawesa" autorstwa Stephena Kinga. Zostało mi jeszcze kilka storn. 
Z mojej strony to tyle. 
Dziękuje za uwagę i zapraszam do pochwalenia się swoimi wynikami :) 

CZARNY KRUK