„Tak widać wygląda koniec świata.
Po prostu twój zegar przestaje odmierzać czas.”
Kilkuletni Michael Stern wiedzie dostatnie życie w rodzinie dyplomatów. Pewnego dnia poznaję poniewieraną, lecz niezwykle intrygującą dziewczynką Vaux Lothar. Szybko nawiązuję się między nimi nić przyjaźni. Gdy pomiędzy sąsiednimi państwami wybucha wojna, dzieci muszą porzucić swoje dotychczasowe życie i uciec do innego kraju. W trakcie emigracji ich losy diametralnie się odmieniają. Dotychczas poniewierana przez innych ludzi Vaux zostaję uznana za tą, która pochodzi z dobrze sytuowanej rodziny, a Michael musi pożegnać się z dostatkiem i nauczyć się żyć jako sługa. Kiedy ona wyjedzie do szkoły magicznej, a on dostanie przydział do wojska, ich drogi się rozejdą, ale jako dorośli spotkają się znowu w ogniu walki jako zupełnie inni ludzie — królewscy szpiedzy. Czy przyjaźń, jaka narodziła się przed laty, ma prawo bytu w obliczu wojny?
„Blizny jednak [...], nie musiał się wstydzić.
Była fizycznie namacalnym dowodem,
iż okazał się silniejszy niż to, co chciało go zabić.”
Aby napisać cokolwiek o tej książce, potrzebowałam odstępu w czasie. Nie mogłam od razu o niej opowiedzieć, gdyż nadal jestem pełna wątpliwości, czy ostatecznie to, co zaprezentował Hubert „Hunter” Gruszczyński, przypadło mi do gustu. Nie można jednak odmówić autorowi talentu oraz tego w jak płynny sposób potrafi przedstawić stworzoną historię, a co ważniejsze, połączyć ze sobą wątki, których w tym dziele jest naprawdę sporo. Historia Vaux i Michaela została porządnie napisana i to pod wieloma względami. Posiada ona wiele zalet, ale także nieliczne wady, które pomimo swojej rzadkości są na tyle istotne, że w ostateczności przeszkadzają w odbiorze. Dlatego tak problematyczne okazało się przedstawienie książki szerszemu gronu odbiorców. Bo jak napisać cokolwiek na jej temat jednocześnie nie zniechęcając, ale równocześnie nie zachęcając zbyt pochopnie? Mam świadomość tego, że powieść nie jest kierowana do wszystkich, że tylko nieliczny odnajdą w niej wartość, a co najważniejsze jedynie wybrani dotrwają do jej końca..
„Ponoć czasem, jak umierał człowiek, nawet dość młody, dusza rozmywała
się w czasie transferu w niebycie, gdyż była za słaba. Często we
współczesnym społeczeństwie ludzie żyli tak, iż dusza umierała w nich
jeszcze za życia i nic niemalże nie zostawało z tego, kim byli lub kim
mogli się stać.”
Na uwagę zasługuję to, w jaki sposób autor wykreował magię, obrzędy z nią związane i sposób jej użycia. Jest to najbardziej atrakcyjna strona książki oraz najmocniejszy atut tej powieści. Nie znajdziecie tutaj szablonowych rozwiązań, rzucania zaklęć posługując się różdżką, rzucania czarów czy uroków. Autor postanowił zbudować swój magiczny świat od podstaw i wyszło mu to nad wyraz dobrze. A, jako że jest to powieść z gatunku fantasty, to tym bardziej należą się słowa uznania. Niewielu autorów jest na tyle odważnych, aby wykreować coś nowego, coś nietuzinkowego. Wiążę się to z pewnym ryzykiem, z jakim postanowił się zmierzyć Hubert Gruszczyński. Według autora siła magii nie tkwi w wypowiedzianych słowach, ale w tych pisanych, a czar powoływany jest do istnienia dzięki specjalnemu atramentowi. Oprócz tego w świecie wykreowanym przez Huntera duszę zmarłych można przechowywać w specjalnych fiolkach, a dzięki takiemu zabiegowi mądrość umarłych może służyć kolejnym pokoleniom. Brzmi interesująco?
"Pokój, jak powszechnie wiadomo,
jest jedynie czasem na przeładowanie broni."
Opisy, opisy i jeszcze raz opisy. Tak w skrócie można opisać tę powieść. Jest ona przepełniona opisami, co nie każdemu może się
spodobać. Autor z pieszczotliwością oddaję klimat i wygląd miejsc
odwiedzanych przez czytelnika. Zarysowuje detale, opisuje je w sposób
szczegółowy. Według mnie autor niektórym kwestiom poświęcił zbyt wiele
czasu. Doceniam to, że zadbał o czytelnika i chciał opisać najwiarygodniej to, co sam stworzył, jednak na dłuższą metę to się
niestety nie sprawdza. Nie ukrywam, że przez ten zabieg wielokrotnie
musiałam zrobić sobie przerwę od powieści Gruszczyńskiego. Nie sposób
przyswoić tego dzieło w jeden dzień. Jest to taki typ literatury, do
której trzeba podejść z pełnym skupieniem, z pełnym oddaniem i z pełną
świadomością przeznaczonego na nią czasu, aby cokolwiek z niej wynieść.
Tu wydarzenia nie mkną w zawrotnym tempie. Tu jest czas na chwilę
zastanowienia, czas na podziwianie wykreowanego przez autora świata.Wspomniałam już o tym, że autor w swoim dziele porusza bardzo wiele wątków, co czyni tę powieść barwnym ptakiem. Niestety pisarz nie jest sprawiedliwy, gdyż niektórym kwestiom poświęcił więcej czasu niż pozostałym. Hunter porusza w dziele takie kwestie jak miłość, wojna, niewolnictwo, intryga polityczna, przyjaźń, oddanie, patriotyzm, służba w wojsku, nauka w szkole magii aż w końcu życie w więziennej rzeczywistości. Nie wydaje mi się, abym wymieniła wszytko to, do czego odwołuje się autor. Myślę, że w powieści znajduję się jeszcze więcej ważnych sprawach, o których trudno jest mówić. Potencjalny czytelnik musi wiedzieć o tym, że Gruszczyński w swoim dziele przedstawia sytuację niezwykle realistycznie i z nie ukrywaną brutalnością. Jest to zrozumiałe, bo w końcu jak oddać okrucieństwo wojny nie stosując się do wspomnianych zasad? To czyni tę pozycję zakazaną dla osób zbyt wrażliwych na krzywdę ludzką.
„Społeczeństwo tak naprawdę potrzebuje nie ludzi złych,
lecz ludzi dobrych, ale za to zdolnych do okrutnych rzeczy.”
Wracając jednak do poruszanych przez
autora wątków, niewiele jest mowy o tym, jak przebiegała edukacja Vaux,
nad czym bardzo ubolewam, gdyż jej losy były dla mnie o wiele ciekawsze
niż Michaela. Tymczasem to właśnie jemu autor poświęca najwięcej uwagi.
Być może to dlatego, książkę nie potrafiłam docenić. Jest w niej zbyt
wiele opisów wziętych z życia Michaela, którego los rzuca w sidła wojny.
Oczywiście wojna sama w sobie jest tematem, o którym można napisać w
sposób nie tyle ciekawy, ile kontrowersyjny, jednakże mam wrażenie, że
autor nie wykorzystał odpowiednio tego, w jakich okolicznościach znalazł
się główny bohater. Te niedociągnięcia ostatecznie przerodziły się w
niedosyt, który pozostał po zakończeniu lektury i którego niezwykle
trudno jest się pozbyć. Żywię nadzieję, że w kolejnych częściach
trylogii „Wielki układ”, do której należy „Racja stanu”, autor w jakiś
znany tylko jemu sposób, wynagrodzi mi wszystko to, co uważam za
nierozwinięte.Ów niedosyt poniekąd wynagrodziły mi zalety, których w ostatecznym rozrachunku książka posiada o wiele więcej niż samych wad. Otóż dla osoby, która nie lubi „babrać” się w wątkach romantycznych, było wielką przyjemnością nie musieć takowej ze szczegółowością charakterystyczną dla tego autora, poznawać. Autor potraktował ten wątek po macoszemu, nie pogłębiał go zanadto i w ten sposób nie naraził się na niechęć czytelników. W końcu pisarz opowiada o ważniejszych kwestiach niż o miłości. Nie podobały mi się natomiast sceny erotyczne, których opisów tu nie znajdziecie. Kilka razy dochodzi do zbliżeń, ale autor ich nie opisuje, jakby bał się wgłębiać w ten temat, albo może po prostu nie jest w tym dobry. To niewielka wada, na którą w ostateczności można przymknąć oko, ze względu na to, że jak już wspomniałam wątek miłosny nie gra tu głównej roli. Ponadto bohaterowie, jak i świat zostali wykreowani z niezwykłą poprawnością, co jest kolejnym dowodem na to, jak wielki talent posiada autor. Zarówno Vaux, jak i Michael posiadali coś, co sprawia, że postacie stają się nam bliższe, bardziej wiarygodne. Mowa tu o przeszłości, o trudnych przeżyciach, które rzucają cień na ich dotychczasowe życie. To, co przeżyli, trwale utkwiło w ich psychice, a dzięki temu autor stworzył sobie idealnie warunki do stworzenia w książce tego, co tak bardzo doceniam. Mianowicie, chodzi mi tu o przemianę głównych bohaterów, których poznajemy jako dzieci i towarzyszymy im aż do dorosłości. Jako osoba, która docenia wszelkie metamorfozy, przemiany wykreowane w literaturze byłam tym zabiegiem niezwykle usatysfakcjonowana. Ten okres, nie jest w książce rozwleczony. Autor w sprytny i płynny sposób przeniósł wydarzenia w czasie, a czytelnik ma wrażenie, że towarzyszy bohaterom od dawna, a tymczasem okazuję się, że znamy ich dopiero przeszło sto stron.
„Życie to złe słowo.
Żyjąc dokonujesz wyborów i podejmujesz decyzje o własnym losie.
Tutaj, w twierdzy Kriest, się egzystowało.”
„Racja stanu” jest powieścią, o której czytelnicy długo pamiętają. Jest w niej coś, co nie pozwala o niej zapomnieć. Czy chodzi o fabułę? Czy chodzi o nowe spojrzenie na magię? A może ten nieznośny niedosyt, który pojawia się zaraz po zamknięciu książki? Tego nie jestem w stanie określić, gdyż dla każdego to zawsze będzie coś innego. Doceniam wkład, jaki autor włożył w stworzenie tej książki, a biorąc pod uwagę, że jest to jego debiutanckie dzieło, jestem skłonna stwierdzić, że to jeden z najlepszych debiutów, jakie ostatnio czytałam. Warto poświęcić mu chwilę uwagi, zwłaszcza gdy jesteś wymagającym czytelnikiem, a jednocześnie pełnym cierpliwości. Siła w „Racji stanu” tkwi w bohaterach, którzy są wiarygodni, a przede wszystkim w świecie, jaki stworzył Hunter. Pomimo tego, iż rozległe opisy nie ułatwiają lektury, warto dać powieści szansę.
AUTOR: Hubert "Hunter" Gruszczyński
TYTUŁ: Racja stanu
TRYLOGIA: Wielki układ
TOM: pierwszy
GATUNEK: fantasty, fantastyka,
LICZBA STRON: 258
WYDAWNICTWO: Novae Res
DATA WYDANIA: 31 sierpnia 2016 rok
CENA: 29 zł (cena z okładki)
OCENA: 8 | 10
REKOMENDACJA: bardzo dobra
„Psychika ludzka jest fascynująca. Tylko jeśli stracisz nadzieję na
przeżycie, jesteś w stanie normalnie żyć na wojnie. A w czasie pokoju
brak nadziei oznacza brak życia. Problem polega na tym, że jeśli zbyt
długo funkcjonujesz pogodzony z nieuniknioną śmiercią, szybko okazuje
się, że nie umiesz na powrót pogodzić się z życiem.”
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Novae Res.
Fakt ten nie miał wpływu na powyższą recenzję.
Nie kojarzę książki, ale zaintrygowała mnie recenzja :)
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że okładka tej książki w ogóle mnie nie zachęca. Ale fabuła już tak.
OdpowiedzUsuńKażdy ma inne poczucie estetyki, które należy szanować.
UsuńBardzo ciekawie to wszystko brzmi. Jak to Autor zrobił, że czujemy jakbyśmy znali od zawsze bohaterów? A czasem dobrze jest sięgnąć po książkę, przy której czlowiek musi zwolnić - przecież chodzi o przyjemność czytania, a nie bicie rekordów w prędkości :)
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie, choć boję się tych opisów :P
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie opisem! Z chęcią wezmę się za tę książkę, kiedy będę w podróży. Wtedy najbardziej ( o dziwo) się skupiam na książce.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Nigdy wcześniej o tej książce i jej autorze nie słyszałam. Mam nadzieję, że kiedyś na nią trafię, ponieważ od dawna nie miałam do czynienia z dobrą polską fantastyką.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, ifeelonlyapathy.blogspot.com
Wydaje się intrygującą opowieścią, jeszcze ta okładka... Poza tym fajnie, że jest niezapomniana.
OdpowiedzUsuńNiestety nie moje klimaty, ale obserwuję w nadziei na inne inspirację :)
OdpowiedzUsuńmój blog
Jeju co za okładka, przerażająca. Fabuła książki nawet interesująca. Może jak znajdę tę książkę w bibliotece, to i przeczytam :)
OdpowiedzUsuńZainteresował mnie zwłaszcza ten magiczny świat zbudowany od podstaw.
OdpowiedzUsuńJakoś tak... raczej nie sięgnę. Nie przekonuje mnie ani wydawca, ani okładka, ani opis, chociaż po fantasy muszę sięgnąć. Obecnie mam na półce prawie samo SF XD Wczoraj skończyłam jedną z 4 książek fantasy, którą mam na stosiku XD
OdpowiedzUsuńZdam się na Twoją rekomendację i przeczytam :)
OdpowiedzUsuńNie wiem czy to propozycja dla mnie. Zapowiada się interesująco, ale boję się takich dreszczowców:-D
OdpowiedzUsuńDla mnie nie, ale może mojego męża zainteresuje. :)
OdpowiedzUsuńJak dla mnie, przerażające, zbyt przerażające. Ale muszę przyznać, że zapowiada się ciekawie.
OdpowiedzUsuńOkładka książki jest genialna, a sama historia jak najbardziej mnie intryguje ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
dziennikbibliotekarki.blogspot.com
Nie przeszkadza mi to, że trzeba się skupić przy lekturze. Coś takiego uważam za walor. Byłabym więc skłonna sięgnąć kiedyś po tą książkę. :)
OdpowiedzUsuńNie kojarzę serii, chociaż sama tematyka wydaje się naprawdę ciekawa. Boję się jedynie tej licznej ilości opisów, podobnie jest w przypadku Kinga, z którym mam ten sam problem. Ale zapisuję, może kiedyś po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
ver-reads.blogspot.com
Dobrze, że nie ma w tej książce szablonowych rozwiązań, ale z drugiej strony nie lubię, kiedy opisy przeważają nad akcją, dlatego zastanowię się jeszcze nad tym tytułem.
OdpowiedzUsuńObawiam się, że to nie moja bajka. Nie dotrwałabym do końca.
OdpowiedzUsuńKsiążka niestety nie w moim typie ale całkiem ciekawie się zapowiada
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
http://onlybooks-jdb.blogspot.com/2017/09/tysiac-odamkow-ciebie.html
Myślę, że nie przeczytam tej książki. Coś mi się wydaje, że mi się nie spodoba.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam.
https://nacpana-ksiazkami.blogspot.de/
Jak zwykle napisane doskonale! Bardzo mne izaciekawilas tym tytulem. Mam dosc sporo do czytania laeb ede pamietac o tej tutaj :D Wysoka poprzeczka :D
OdpowiedzUsuńU mnie konkurs do wygrania ksiazka. Moze ta Ci sie spodoba? :)
Wydaje się dość nietypową książką. Mimo to myślę, że rozwlekłe opisy by mnie zniechęciły, drażni mnie coś takiego ;)
OdpowiedzUsuńO mamuniu!
OdpowiedzUsuńJak u Ciebie strasznie... intrygująco i mroczno! :D
Podoba mi się! :D
Tworzysz super klimat! :D
Zostaję tu na dłużej!
Obserwuję bloga i zapraszam do mnie!
___
Pozdrawiam serdecznie ♥♥
Nie oceniam po okładkach
Nie słyszałam o tej książce. Ta pisana magia rzeczywiście jest ciekawa. Nie wiem czy chcę to przeczytać, może. Z jednej strony wydaje się interesująca, ale z drugiej odniosłam wrażenie (oczywiście po twojej recenzji), że autor chciał wcisnąć w tą książkę za dużo rzeczy i problemów. Ale jak na debiut to chyba jest nieźle. ;)
OdpowiedzUsuńściskam :* Latające książki
Niezmiernie mnie zaintrygowałaś :) Z opisu brzmiało to średnio, ale skoro napisałaś taką a nie inną recenzję, biorę poprawkę na to, że to debiut i czuję się zainteresowana :D
OdpowiedzUsuńW sumie ta książka ma całkiem interesujący punkt wyjścia i nawet jestem ciekawa, jak autor przedstawił późniejsze losy bohaterów.
OdpowiedzUsuńAle projekt okładki "Racja stanu" ma trochę straszny, chyba musiałabym odkładać ją okładką w dół ^^
świetny tekst. ale te cytaty, kurde, są... aż mi słów brak. przeczytałabym ją dla samego języka, którym posługuje się autor. i niech jeszcze kiedyś ktoś mi powie, że Polacy nie potrafią pisać! pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńWybitna recenzja. Jedna z najlepszych i najbardziej ciekawych jakie "Racja Stanu" dostała. Ciekaw jestem opinii o "Programie wahadło"?
OdpowiedzUsuńZgadzam sie.
OdpowiedzUsuń