TYTUŁ: Gwiazd naszych wina
(The Fault in Our Stars)
CZAS TRWANIA: 2 godziny 5 minut
GATUNEK: dramat, romans
PRODUKCJA: USA
PREMIERA: 6 czerwca 2014 roku (Polska)
PREMIERA: 6 czerwca 2014 roku (Polska)
16 maja 2014 roku (świat)
REŻYSERIA: John Boone
OCENA SPOŁECZNOŚCI: bardzo dobry
GŁÓWNA OBSADA:
Ansel Elgort - Gus
Laura Dern - Frannie
Tak
to już z molami książkowymi bywa, że ciągnie nas do zobaczenia
ekranizacji naszych ulubionych książek. Nie chciałam iść do kina na ten
film, ponieważ po tym jak doświadczyłam tak wielu emocji w książce bałam
się po prostu, że w kinie cały czas będę płakać, a musicie mi uwierzyć,
że nie jestem nauczona okazywać słabości przy ludziach. Dramaty zawsze
oglądam w zaciszu domowym jak wszyscy śpią. Wtedy jakoś lepiej przyswaja
mi się ludzkie tragedię.
Co
do filmu miałam ogromne oczekiwania. Myślałam, że mnie wzruszy tak samo
jak książka, a może nawet bardziej. Jak myślicie, czy według mnie film
okazał się lepszy od książki?
Fabuły tej historii chyba nikomu nie trzeba przedstawiać, jednak
postaram się szybko i sprawnie skrócić dla tych co jeszcze nie wiedzą o
co w tym wszystkim chodzi. Wiec tak.. Jest sobie Hazel Grace, która ma
16 lat i raka tarczycy. Musi chodzić z butlą tlenową, aby mogła jakoś
oddychać i w miarę normalnie funkcjonować. Nie wychodzi prawie wcale z
domu. Czas spędza przed telewizorem oglądając swoje ulubione reality
show, a także w kółko czytając tą samą książkę pt.'Cios udręki'. Jej
rodzice czują się zaniepokojeni i chcą aby była taka jak normalne
nastolatki. W tym celu namawiają ją na udział w grupie wsparcia. Robi to
niechętnie, aby uszczęśliwić swoich rodziców. Niespodziewanie poznaje
tam Gusa- byłego koszykarza, który ma amputowaną nogę. Szybko nawiązują
ze sobą kontakt i rodzi się między nimi uczucie. Niestety nie będą mogli
cieszyć się swoim szczęściem zbyt długo, ponieważ nawracająca się
choroba postanawia znowu pokazać, że jest najważniejsza w ich życiu.
Film
tak jak książka początkowo był mdły, nudny. Hazel poznaje Gusa i się w
sobie zakochują. Odwiedzają Amsterdam. Następnie następuje nagła zmiana
sytuacji. Bałam się trochę tego, że aktorzy nie odzwierciedlą zbyt
dobrze emocji, że będzie to niewiarygodnie wyglądało. Ale okazało się,
że nie miałam o co się martwić i nawet Ansel
Elgort, do którego od początku miałam duże wątpliwości potwierdził, że
jest dobrym aktorem. Były łzy- owszem, bo przy takich filmach nie da się
nie płakać. Ale czegoś mi brakowało tego czaru jaki ma książka, a film
niestety nie posiadał. Coś nie grało, ale nie mogę na dzień dzisiejszy
powiedzieć co. Po obejrzeniu filmu mam pewien niedosyt, chociaż zdaję
sobie sprawę, że film został dobrze wykonany, ale po prostu nie czułam
tego, czego doświadczyłam podczas czytania książki. Nie będę ukrywać, że
troszeczkę się zawiodłam. Wszystko było wykonane po prostu poprawnie i
nic więcej. Chociaż, muszę przyznać, że film pozwolił mi nieco bardziej
zrozumieć niektóre kwestie występujące w książce. Niektóre cytaty stały
się dla mnie bardziej zrozumiałe, więc nie jest tak źle. Film wydaje mi
się jedynie wypełnieniem historii przedstawionej w książce i osobiście
uważam, że każdy kto decyduję się na obejrzenie tego filmu obowiązkowo
musi przeczytać najpierw książkę, bo inaczej ten film jest jedynie
romansem, który w tle przedstawia ciężką i wyniszczając chorobę jaką
jest rak. W książce jest inaczej, bo głównym wątkiem jest sama choroba, a
gdzieś tam na bocznym planie miłość Hazel i Gusa.
Decyzja
oczywiście należy do Was.Czy polecam ten film? Pod warunkiem, że
przeczytacie pierwowzór. Ostatecznie uważam, że książka jest o wiele
lepsza, ciekawsza od samego filmu.
MOJA OCENA: 7/10